Pierwsza wersja tekstu by³a publikowana na witrynie internetowej Slavinja.
Artyku³ zosta³ opublikowany tak¿e na witrynie eioba.
Wersja z 2014-05-27
Komentowany tekst, cytowany w kolorze br±zowym, jest dostêpny tutaj: Zachodnia praojczyzna S³owian. Polemiczny komentarz jest czarny.
(…) Moim zdaniem, badania etnogenetyczne powinno siê unaukowiæ poprzez:
a) rozró¿nianie argumentów sprawdzalnych i niesprawdzalnych za pomoc± statystyki (je¶li kto¶ twierdzi, ¿e jêzyk polski jest podobny bardziej do staropruskiego ni¿ do litewskiego, a kto¶ inny s±dzi, ¿e jest na odwrót, to licz±c podobieñstwa miêdzy tymi jêzykami mo¿na rozstrzygn±æ, który z tych pogl±dów jest prawdziwy, natomiast je¶li jeden badacz twierdzi, ¿e nazwa Veneti oznacza u Tacyta w I wieku i u Jordanesa w VI wieku ten sam lud, a inny uczony temu przeczy, to mo¿na daæ wiarê albo jednemu, albo drugiemu, ale za pomoc± statystyki tej kwestii rozstrzygn±æ siê nie da);
Trudno siê z tym nie zgodziæ. Rzecz jednak czasami le¿y we w³a¶ciwej interpretacji statystycznych danych.
b) opieranie siê tylko na argumentach sprawdzalnych.
To „tylko” napawa jednak pewnym niepokojem. Na przyk³ad coraz wiêcej danych archeologicznych ¶wiadczy o tym, ¿e w I po³owie I tysi±clecia n.e. (1–500 n.e.) na obszarze dzisiejszej Polski nie by³o S³owian, byli za to Germanie (Goci, Herulowie i inni). Mimo i¿ w³a¶ciwie stwierdzenia takie opieraj± siê jedynie na przes³ankach (nie s± statystycznie sprawdzalne), by³oby ze szkod± dla nauki odrzuciæ je ca³kowicie. Jak w s±dzie niektóre sprawy opieraj± siê jedynie na poszlakach, tak samo w nauce bywaj± obszary, na których nie mamy „statystycznej pewno¶ci” i nigdy jej mo¿e nawet mieæ nie bêdziemy. A wiêc konkluduj±c: statystyka – tak, ale nie jako metoda jedyna i absolutna.
Za pomoc± statystyki uda³o mi siê ustaliæ, co nastêpuje:
1) W¶ród jêzyków pokrewnych s±siaduj±ce z sob± s± na ogó³ bardziej do siebie podobne ni¿ nies±siaduj±ce z sob±, np. polszczyzna jest podobna bardziej do s³owackiego ni¿ do serbsko-chorwackiego.
2) Stosunki pokrewieñstwa jêzykowego wykazuj± zdumiewaj±c± stabilno¶æ. Jest oczywiste, ¿e ze wzglêdów geograficznych ³acina u¿ywana w Dacji oko³o roku 270 (gdy legiony rzymskie opuszcza³y Dacjê) nawi±zywa³a bardziej do ³aciny u¿ywanej w Italii ni¿ do ³aciny u¿ywanej w Galii czy Hiszpanii. Od ewakuacji wojsk rzymskich z Dacji minê³o 1700 lat, w czasie których nie by³o kontaktów jêzykowych miêdzy Dacj± a Itali±, a pomimo to dzisiejszy jêzyk rumuñski nawi±zuje do w³oskiego bardziej ni¿ do pozosta³ych jêzyków romañskich.
Ale dzisiejszy francuski czy hiszpañski nawi±zuj± bardziej do ³aciny ni¿ rumuñski! Niegdysiejsze podobieñstwo nie przek³ada siê zatem wcale na stosunki tera¼niejsze i nic w tym dziwnego, bo przecie¿ rumuñski podlega³ procesom „od³acinniania” w znacznie wiêkszym stopniu ni¿ francuski czy hiszpañski. Analizuj±c podobieñstwo tekstów, tego typu fakty równie¿ nale¿y zatem uwzglêdniæ.
3) Jêzyki germañskie s± podobne bardziej do s³owiañskich ni¿ do ba³tyckich, z czego wniosek, ¿e w epoce przedhistorycznej S³owianie musieli przebywaæ – podobnie jak w okresie historycznym – miêdzy Germanami a Ba³tami.
Podobny pogl±d, spotykany i w innych wypowiedziach (np. prof. Bañkowskiego), nie jest niestety uzasadniony przyk³adami. To znaczy, prof. Mañczak opiera siê na analizie statystycznej podobieñstwa tekstów. Jednak wysuwanie z tego faktu wniosku, ¿e w epoce przedhistorycznej S³owianie musieli przebywaæ miêdzy Germanami a Ba³tami, jest nie do koñca uzasadnione. Chodzi bowiem o to, ¿e nie dysponujemy tekstami germañskimi, s³owiañskimi i ba³tyjskimi z tamtego okresu. A analiza tekstów wspó³czesnych mo¿e prowadziæ do niekoniecznie poprawnych wniosków. S³ownik np. polski (ale i nie tylko polski) jest pe³en germanizmów, i nawet tak pospolite wyrazy jak chleb czy mleko s± (w ka¿dym razie wed³ug wielu autorów) zapo¿yczeniami z jêzyków germañskich. Z pewno¶ci± rzutuje to równie¿ na podobieñstwo tekstów.
4) Jêzyk polski jest podobny bardziej do staropruskiego ni¿ do litewskiego, z czego wniosek, ¿e S³owianie pierwotnie mieszkali bli¿ej siedzib dawnych Prusów ni¿ Litwy.
Je¶li przyj±æ, ¿e nasi jêzykowi przodkowie przybyli na obecnie przez nas zamieszkiwane tereny oko³o roku 500 n.e., Prusowie mieli jakie¶ 700–800 lat, aby ich jêzyk sta³ siê bardziej podobny do polskiego ni¿ litewski. Obszary jêzykowe polski i litewski nie s±siadowa³y bowiem pierwotnie ze sob± (by³y oddzielone przez Prusów, Jaæwingów i Rusinów – pó¼niejszych Bia³orusinów) podczas gdy polski i pruski s±siadowa³y.
Nie wiadomo, czy kto¶ prowadzi³ takie badania, ale „na oko” mo¿na oceniæ, ¿e miêdzy tekstami arabskimi a perskimi znajdziemy wiêcej zbie¿no¶ci ni¿ miêdzy arabskimi a hindi. Z tego faktu wcale jednak nie wynika, ¿e perski jest bli¿ej spokrewniony z arabskim ni¿ hindi z arabskim. Nie wynika z tego równie¿, ¿e Persowie i Arabowie s±siadowali ze sob± od zamierzch³ej prehistorii. Wiadomo bowiem, ¿e o ile Arabowie s± wzglêdnymi autochtonami na Pó³wyspie Arabskim, o tyle zasiedlili Mezopotamiê wypieraj±c lub asymiluj±c ludy wcze¶niejsze, a tak¿e Persowie przybyli do Iranu dopiero w pewnej epoce (wypieraj±c tudzie¿ asymiluj±c Elamitów i inne ludy). A wiêc s±siedztwo arabsko-perskie trwa d³ugo, ale nie wiecznie. Mimo to zostawi³o ¶lady w jêzyku. Tak samo mog³o byæ z Polakami i Prusami. A skoro mog³o, nie mo¿na u¿ywaæ podobieñstwa tekstów polskich i pruskich jako ostatecznego dowodu zamieszkiwania S³owian na terenie „Odrowi¶la” u schy³ku staro¿ytno¶ci i we wczesnym ¶redniowieczu.
5) Jêzyk polski jest podobny bardziej do niemieckiego ni¿ do osetyñskiego, najbli¿ej Polski u¿ywanego jêzyka irañskiego (Osetowie s± potomkami dawnych Sarmatów). Odleg³o¶æ miêdzy Hamburgiem a Kijowem jest niemal równa odleg³o¶ci miêdzy Kijowem a W³adykaukazem, stolic± le¿±cej g³ównie na pó³nocnych zboczach Kaukazu republiki osetyñskiej, z czego wniosek, ¿e praojczyzna S³owian nie mog³a le¿eæ nad Dnieprem, bo gdyby tam by³a po³o¿ona, to liczba leksykalnych zbie¿no¶ci polsko-osetyñskich by³aby mniej wiêcej równa liczbie s³ownikowych zgodno¶ci polsko-niemieckich. Poniewa¿ prof. S³awski (2000, s. 333) czyni aluzjê do „tak ma³o znanego osetyñskiego”, warto wspomnieæ o tym, ¿e w latach 1958–1989 ukaza³ siê w Moskwie 4-tomowy s³ownik etymologiczny jêzyka osetyñskiego Abajewa, który liczy bez ma³a 2000 stron formatu B5 wyd³u¿onego.
Znów wydaje siê, ¿e wniosek ten jest zbyt pochopny. S±dziæ nale¿y, ¿e S³owianie nie tylko mogli s±siadowaæ z Sarmatami w przesz³o¶ci, ale nawet plemiona sarmackie mog³y wzi±æ udzia³ w etnogenezie S³owian. Tyle tylko, ¿e od jakich¶ 1500 lat nie istnieje jêzykowe s±siedztwo s³owiañsko-sarmackie (czy raczej polsko-osetyñskie), za to istnieje polsko-niemieckie. Wystarczaj±co d³ugo, aby wp³yn±æ nawet na tak konserwatywn± warstwê jêzyka jak teksty (ten konserwatyzm s³usznie podkre¶la prof. Mañczak).
Nie od rzeczy w tym kontek¶cie by³oby te¿ chyba zwrócenie uwagi na fakt, ¿e tak¿e w hipotezie autochtonicznej pochodzenia S³owian (uznaj±c± „odwieczno¶æ” istnienia s³owiañskiego etnosu na ziemiach Polski) nie wyklucza siê wielowiekowego s±siedztwa s³owiañsko-irañskiego (a wiêc np. s³owiañsko-sarmackiego). Je¶li bowiem Pras³owianie mieszkali miêdzy Odr± a Wis³±, kto mieszka³ dalej na wschód? W³a¶nie Sarmaci! I powinno pozostawiæ to ¶lad w jêzyku S³owian, a wed³ug Mañczaka nie zostawi³o. Równie dobrze mo¿na przyj±æ, ¿e nie zostawi³o dlatego, ¿e zatar³ je czas.
6) S³ownictwo w³oskie nawi±zuje bardziej do polskiego ni¿ do litewskiego, z czego wynika, ¿e w epoce przedhistorycznej – podobnie jak w okresie historycznym – S³owianie mieszkali bli¿ej Italii ni¿ Ba³towie.
Uwaga jak wy¿ej. W epoce historycznej – zgoda. W epoce przedhistorycznej – nie ma ¿adnych podstaw do takiego wniosku. Pewne badania czy spostrze¿enia sugeruj± istnienie „italskiej” warstwy s³ownictwa w s³owiañskim. Byæ mo¿e odpowiedzialny za to jest jêzyk wenetyjski, potwierdzony z okolic Wenecji i domniemany w okolicach Zatoki Gdañskiej (za¶wiadczona jest przynajmniej nazwa Veneti, niektóre nazwy miejscowe mog± mieæ wenetyjskie pochodzenie). S³owianie nasuwaj±c siê na tereny zamieszka³e przez Wenetów (a wcze¶niej s±siaduj±c z tymi terenami), mogli wzbogaciæ swój jêzyk o ow± wzmiankowan± italsk± warstwê s³ownictwa. Mog³o to zostawiæ ¶lad w postaci wiêkszego podobieñstwa tekstów w³oskich do polskich ni¿ do litewskich. Do tego warto do³o¿yæ ró¿nego wieku latynizmy w polskim, których obecno¶æ zwi±zana jest z panuj±cym od wieków w naszym kraju rzymskim obrz±dkiem chrze¶cijañstwa czy rozwojem nauki w czasach nowo¿ytnych.
7) Jêzyki germañskie s± podobne bardziej do s³owiañskich ni¿ do romañskich. Je¶li za¶ wzi±æ pod uwagê, ¿e z Hamburga do Rzymu jest w linii powietrznej 1300 km, do Poznania 500, a do Kijowa bez ma³a 1500, to leksykalne zgodno¶ci germañsko-s³owiañskie liczniejsze od germañsko-romañskich te¿ przemawiaj± za zachodni± praojczyzn± S³owian.
Rozstrzyga tu owo 500 km miêdzy Poznaniem a Berlinem wobec 1300 km miêdzy Berlinem a Rzymem. Na przestrzeni 1500 lat taka ró¿nica okaza³a siê dostateczna.
8) Jêzyk irlandzki nawi±zuje bardziej do polskiego ni¿ do litewskiego, z czego wniosek, ¿e w epoce przedhistorycznej – podobnie jak w okresie historycznym – Celtowie mieszkali bli¿ej S³owian ni¿ Ba³tów.
Oczywi¶cie aktualny jest nadal argument wielokrotnie ju¿ przedstawiany – stosunków historycznych nie powinno siê automatycznie przenosiæ do prehistorii. Sk±din±d wiadomo tak¿e, ¿e Celtowie dotarli w swojej ekspansji do Karpat, a nawet je przekroczyli. Znaleziono pozosta³o¶ci po Celtach nawet i za ³ukiem Karpat, na Ukrainie. Obojêtnie czy przyjmiemy za s³owiañsk± praojczyznê tereny dzisiejszej Polski czy okolice Kijowa, w epoce prahistorycznej istnia³o wiêc s±siedztwo s³owiañsko-celtyckie i ich jêzykowe zbie¿no¶ci nie dostarczaj± argumentu za ¿adn± z dwóch dyskutowanych lokalizacji. Natomiast s±siedztwo celtycko-ba³tyjskie jest raczej w±tpliwe.
9) Przeprowadzone przeze mnie badania nad jêzykami romañskimi wykaza³y, ¿e z grubsza bior±c, zachodzi zwi±zek miêdzy liczb± podobieñstw leksykalnych, jakie dany jêzyk wykazuje w stosunku do pozosta³ych jêzyków romañskich, a chronologi± podbojów rzymskich, co siê t³umaczy tym, ¿e im wcze¶niej jaka¶ prowincja zosta³a podbita przez Rzymian, tym gruntowniej zosta³a zromanizowana:
Jêzyk | Pocz±tek podboju | |
---|---|---|
W³oski | 7498 | Italia 396 r. przed Chr. |
Portugalski | 7159 | Hiszpania 226 r. przed Chr. |
Hiszpañski | 7114 | Hiszpania 226 r. przed Chr. |
Kataloñski | 6985 | Hiszpania 226 r. przed Chr. |
Francuski | 6851 | Galia (125) 58 r. przed Chr. |
Prowansalski | 6560 | Galia (125) 58 r. przed Chr. |
Romanche | 6318 | Recja 15 r. przed Chr. |
Sardyñski | 5333 | Sardynia 237 r. przed Chr. |
Rumuñski | 3564 | Dacja 101 r. po Chr. |
W³oski, który powsta³ w kolebce ludów romañskich, wykazuje najwiêcej zbie¿no¶ci s³ownikowych z pozosta³ymi jêzykami romañskimi. Z obliczeñ przeprowadzonych nad jêzykami s³owiañskimi wynik³o, ¿e do pozosta³ych jêzyków s³owiañskich najwiêcej podobieñstw leksykalnych wykazuje polszczyzna.
Rodzi siê jednak pewien drêcz±cy mnie problem, którego Mañczak zdaje siê nie dostrzegaæ. Analizuje on bowiem jeden przyk³ad, mianowicie przyk³ad ekspansji kultury Rzymu, i na tej jednostkowej podstawie formu³uje pewnik, ¿e dzi¶ badane podobieñstwo tekstów odzwierciedla rozmieszczenie geograficzne jêzyków w przesz³o¶ci. Je¶li przyjmiemy statystykê jako podstawê nauki, czego domaga siê krytykowany autor, formu³owanie stanowczych tez w oparciu o fakty jednostkowe jest chyba zbyt daleko posuniêtym ¿±daniem. Statystyka zaczyna siê bowiem, gdy liczba badanych obiektów przekracza sto, a w ka¿dym razie nie mniej ni¿ 30.
Mo¿na zatem przypu¶ciæ, ¿e widoczna korelacja pomiêdzy podobieñstwem jêzyków romañskich a chronologi± rzymskich podbojów jest po prostu efektem przypadku, albo wynika z ich po³o¿enia geograficznego. To znaczy wcale nie trzeba koniecznie s±dziæ, ¿e tak istotnie jest, ale opieraj±c naukê na statystyce, takiego twierdzenia odrzuciæ nie mo¿na. Zw³aszcza, ¿e np. podobieñstwo sardyñskiego do w³oskiego jest stosunkowo ma³e, mimo i¿ Sardynia le¿y blisko Rzymu i zosta³a stosunkowo wcze¶nie podbita. Ciekawi te¿ du¿e podobieñstwo ³aciny do portugalskiego, wiêksze ni¿ do hiszpañskiego czy kataloñskiego. Z drugiej strony jêzyk do¶æ odleg³ej Rumunii zachowa³ niewiele podobieñstw do ³aciny, znacznie mniej ni¿ np. retoromañski, mimo i¿ Dacja zosta³a podbita niewiele pó¼niej ni¿ Recja (w porównaniu np. z Hiszpani±).
Obserwowane zbie¿no¶ci miêdzy jêzykami romañskimi nale¿y t³umaczyæ w inny sposób ni¿ robi to Mañczak, a przede wszystkim nie tylko jednym czynnikiem: im wcze¶niej prowincja podbita, tym bardziej jêzyk podobny. Regu³ê tê zast±piæ nale¿y zespo³em regu³ nastêpuj±cych:
Punkt pierwszy t³umaczy m.in. stosunkowo niskie podobieñstwo rumuñskiego do pozosta³ych jêzyków romañskich. Punkt ten wydaje siê z pozoru identyczny jak teza prof. Mañczaka o korelacji miêdzy podobieñstwem a chronologi± podbojów. Tak jednak nie jest. Dacja nie tylko ¿e zosta³a podbita pó¼niej ni¿ Galia, ale nadto wp³yw ³aciny na francuski nie usta³ wcale wraz z upadkiem imperium rzymskiego, podczas gdy wp³yw na rumuñski by³ przez wieki znikomy. Nieustaj±cy wp³yw ³aciny by³ najsilniejszy na w³oski (na co wp³ynê³o poczucie bezpo¶redniej kontynuacji antycznej kultury przez W³ochów, sam jêzyk te¿ zmienia³ siê najwolniej, co widaæ choæby w dzisiejszej jego gramatyce z pozosta³o¶ciami wielu niezmienionych cech odziedziczonych z ³aciny), dlatego te¿ rumuñski wykazuje najwiêksze podobieñstwa w³a¶nie do w³oskiego. Inne jêzyki romañskie posz³y niejako w odrêbnym kierunku, co oddali³o je od rumuñskiego bardziej ni¿ odleg³o¶æ geograficzna.
Punkt drugi wyja¶nia „osobliwo¶æ sardyñsk±”. Sardynia nie le¿a³a w orbicie najsilniejszych wp³ywów rzymskich, a jej mieszkañcy d³u¿ej ni¿ gdzie indziej opierali siê procesom romanizacji. Pomimo wiêc wzglêdnej blisko¶ci i d³ugotrwa³o¶ci wp³yw ³aciny okaza³ siê mniejszy od spodziewanego.
Punktem trzecim mo¿na wyja¶niæ parê innych nieregularno¶ci. Np. silny wp³yw s³owiañski przyczyni³ siê, obok ustania oddzia³ywania ³aciny, na odrêbno¶æ rumuñskiego. Dziêki skrajnemu po³o¿eniu portugalski móg³ zachowaæ wiêcej archaizmów ni¿ hiszpañski czy zw³aszcza francuski – Portugalia bowiem graniczy ju¿ tylko z oceanem i dziêki temu jest s³abiej nara¿ona na wp³yw obcych kultur, które przelewa³y siê przez Hiszpaniê (Celtowie, Germanie, Arabowie, s±siaduj±cy Baskowie) czy Francjê (Celtowie, germañscy Frankowie). Otoczony (niemal) ze wszystkich stron przez dialekty romañskie toskañski, podstawa wspó³czesnego w³oskiego, zachowa³ najwiêcej podobieñstw do ³aciny. Ze wszystkich jêzyków romañskich w³a¶nie w³oski podlega³ bowiem najs³abszym wp³ywom zewnêtrznym. Fakt, ¿e W³osi zamieszkuj± te same tereny co pierwotnie Rzymianie, ma wobec tego chyba mniejsze znaczenie.
10) Z obliczeñ przeprowadzonych na jêzykach s³owiañskich w celu rekonstrukcji przedhistorycznych migracji S³owian wynik³o, ¿e jêzyki zachodnios³owiañskie ¶rednio wykazuj± wiêcej podobieñstw leksykalnych do pozosta³ych jêzyków ni¿ jêzyki wschodnios³owiañskie, a te z kolei wiêcej ni¿ po³udniowos³owiañskie, z czego wniosek, i¿ ekspansja S³owian na wschód poprzedzi³a migracjê na po³udnie. Dane te stanowi± zarazem dodatkowy argument przemawiaj±cy za zachodni± praojczyzn± S³owian.
Fakt ten mo¿na jednak zinterpretowaæ inaczej. Jêzyki po³udniowos³owiañskie zmieni³y siê najsilniej, bo ich nosiciele byli przez wieki nara¿eni na najsilniejsze oddzia³ywania obcych kultur i jêzyków (³acina, greka, protobu³garski, turecki). Wschodnios³owiañskie zmieni³y siê s³abiej, bo tu procesy oddzia³ywania obcych kultur by³y s³absze. Najbardziej archaicznym jêzykiem okaza³ siê polski, ale te¿ i na obszarze zamieszkiwanym przez Polaków wp³yw obcych kultur okaza³ siê najs³abszy.
Wypada zw³aszcza podkre¶liæ, i¿ historia notuje ca³y szereg ludów przewalaj±cych siê w dawnych wiekach przez tereny wschodniej s³owiañszczyzny. Nie wspominaj±c ju¿ irañskich plemion Kimerów i Scytów, a po nich Sarmatów, wymieniæ trzeba wypady Wikingów – Rusów (od których wywodzi siê historyczna dynastia Rurykowiczów i nazwa Rusi), a tak¿e ci±g³e najazdy i s±siedztwo turkijskie (Chazarowie, Bu³garzy wo³¿añsko-kamscy, Uzowie, Pieczyngowie, Po³owcy, Tatarzy), w tym wielowiekow± zale¿no¶æ wielkich obszarów Rusi od Tatarów. Kultura ludów turkijskich mia³a dostatecznie du¿o czasu, aby spowodowaæ obserwowan± odrêbno¶æ jêzyków wschodnios³owiañskich. S³ownik rosyjski roi siê od turkijskich zapo¿yczeñ, turkijskim wp³ywem mo¿na obja¶niæ pewne osobliwo¶ci gramatyczne (jak czê¶ciowa eliminacja czasowników byæ i mieæ) i z pewno¶ci± w jakim¶ stopniu przek³ada siê to na podobieñstwo tekstów.
W odró¿nieniu od jêzyków wschodnios³owiañskich, polski nie podlega³ a¿ tak silnym i d³ugotrwa³ym wp³ywom zewnêtrznym. Na rozwój literackiego polskiego najsilniejszy wp³yw mia³y czeski i ukraiñski – tak siê sk³ada, ¿e oba to jêzyki s³owiañskie, i byæ mo¿e to w³a¶nie jest przyczyn± „centralnej” pozycji polszczyzny w obrêbie innych jêzyków s³owiañskich. Wysnuwanie za¶ z faktów jêzykowych wniosku, ¿e Polacy zamieszkuj± ziemie „odwiecznie” s³owiañskie, jest po prostu nieuzasadnione i zbyt daleko id±ce.
Postulowana przez Mañczaka korelacja, do pewnego stopnia potwierdzona danymi z jêzyków romañskich (a wiêc tylko jednym przyk³adem, w oparciu o który niebezpiecznie jest budowaæ uogólnienia), mo¿e byæ w du¿ej mierze dzie³em przypadku, a przede wszystkim szczególnych uwarunkowañ historycznych. £acina odgrywa³a olbrzymi± rolê wskutek istnienia imperium rzymskiego przez szereg stuleci. Obszary, na których dzi¶ mówi siê jêzykami romañskimi, to niektóre z terenów podbitych przez Rzymian, na których ich kultura zwyciê¿y³a istniej±ce wcze¶niej kultury lokalne, a orê¿em w tej walce by³y jej wy¿szo¶æ i uwarunkowania polityczne i gospodarcze. Tymczasem ani rzekomo pras³owiañskie tereny nad Odr± i Wis³± ani te¿ tereny nad Dnieprem nie by³y nigdy centrum imperium, które narzuca³oby swoj± wy¿sz± kulturê podbitym ludom. Doprawdy trudno o jakiekolwiek analogie miêdzy ekspansj± jêzyków romañskich a ekspansj± S³owian. Nawet wiêc je¶li dzisiejsze fakty jêzykowe s± do jakiego¶ stopnia odbiciem chronologii rzymskich podbojów, trudno oczekiwaæ, aby fakty s³owiañskie ¶wiadczy³y o chronologii imperialnych podbojów naszych przodków – bo takich po prostu nie by³o. Na obecn± postaæ jêzyków s³owiañskich mog³y zatem wp³yn±æ zupe³nie inne czynniki ni¿ na obecn± postaæ jêzyków romañskich. Mo¿na uj±æ to tak: jêzyki romañskie rozwija³y siê przy ekspansji z nieruchomego centrum. W rozwoju jêzyków s³owiañskich centrum za¶ mog³o siê przemie¶ciæ (na przyk³ad znad Dniepru nad Wis³ê), co nale¿y rozumieæ tak, ¿e jêzyk polski po prostu zmieni³ siê najmniej, bo by³ poddany najs³abszym wp³ywom zewnêtrznym (nies³owiañskim).
O ile znamy przyk³ad ekspansji jêzyków wychodz±cej z nieruchomego centrum (jêzyki romañskie) i mo¿emy obserwowaæ dzi¶ takie a nie inne zró¿nicowanie pochodz±cych od ³aciny jêzyków, o tyle nie znamy szczegó³owo przypadku, gdy ekspansja ³±czy³a siê na pewno z brakiem takiego nieruchomego centrum o znanej lokalizacji. Chocia¿… Ciekawe, jakie wyniki da³aby analiza podobieñstw tekstów jêzyków turkijskich metod± prof. Mañczaka. Gdyby pozwala³a ona faktycznie na wnioskowanie o pierwotnym zasiêgu geograficznym jêzyków, powinna ona wskazaæ A³taj jako j±dro grupy, gdyby za¶ decyduj±ce okaza³y siê wp³ywy zewnêtrzne, „wyliczonym” centrum móg³by byæ np. Uzbekistan. Ale nikt dot±d takich badañ nie przeprowadzi³…
Bior±c pod uwagê wszystkie te ustalenia, nie sposób zlokalizowaæ praojczyzny S³owian gdzie indziej ni¿ w dorzeczu Odry i Wis³y.
Nie ustalenia, a za³o¿enia, oparte o analizê jednego jedynego przypadku, w dodatku bardzo szczególnego, bo zwi±zanego z istnieniem potê¿nego i rozleg³ego imperium. W historii S³owian trudno o jakiekolwiek analogie.
Teza to bynajmniej nie nowa, natomiast nowa jest argumentacja, która siê ró¿ni od wszystkich dotychczasowych tym, i¿ jest oparta wy³±cznie na danych statystycznych, a tym samym ma tê istotn± zalet±, ¿e jest ca³kowicie sprawdzalna. Wiêkszo¶æ omówionych tu danych statystycznych znale¼æ mo¿na w mojej ksi±¿ce z roku 1992.
Gdyby – jak chcia³ God³owski (1986, s. 45) – praojczyzna S³owian le¿a³a w górnym i mo¿e tak¿e czê¶ciowo w ¶rodkowym dorzeczu Dniepru, to oczywi¶cie przedstawione przeze mnie dane statystyczne musia³yby wygl±daæ inaczej.
Niekoniecznie, je¶li za³o¿yæ, ¿e dorzecze Dniepru by³o pó¼niej poddane silniejszym obcym wp³ywom ni¿ np. dorzecze Wis³y. Nawet analiza podobieñstwa jêzyków romañskich uprawnia do wprowadzenia w tym miejscu takiej w³a¶nie uwagi.
Jêzyki germañskie nie mog³yby byæ podobne bardziej do s³owiañskich ni¿ do ba³tyckich, ale – na odwrót – musia³yby nawi±zywaæ bardziej do ba³tyckich ni¿ do s³owiañskich.
W±tpliwe z uwagi na pó¼niejsze wielowiekowe oddzia³ywanie, a tak¿e na domniemany brak d³u¿szego s±siedztwa germañsko-ba³tyjskiego w prahistorii. Obszar miêdzy Ba³tami a Germanami mogli zajmowaæ niekoniecznie S³owianie, ale np. italscy Wenetowie, o których pisz± ¼ród³a historyczne, a którzy niekoniecznie musieli byæ to¿sami ze S³owianami – tak samo jak XIX–wieczne germañskie Prusy nie by³y to¿same z wcze¶niejszymi Prusami ba³tyjskimi, jak anglojêzyczni Szkoci z Lowlands nie s± to¿sami z celtyckimi Szkotami z Highlands, jak romañscy Francuzi nie s± to¿sami z germañskimi Frankami, jak celtyccy Walijczycy (ang. Welsh) nie s± to¿sami z romañskimi W³ochami ani Wo³ochami (Rumunami), a nawet nie z celtyckimi Wolkami, jak wspó³cze¶ni Tatarzy nie s± to¿sami z mongolskimi Tatarami, którzy najechali Polskê w XIII wieku, ani z tzw. Tatarami krymskimi wysiedlonymi przez Stalina do Uzbekistanu, a zw³aszcza jak dzisiejsi s³owiañscy Bu³garzy nie s± to¿sami z turkojêzycznymi Bu³garami, którzy pod wodz± chana Asparucha dokonali podboju pewnych obszarów s³owiañszczyzny w VII wieku.
Jêzyk polski nie móg³by byæ podobny bardziej do staropruskiego ni¿ do litewskiego, ale – na odwrót – musia³by wykazywaæ wiêcej zbie¿no¶ci z litewskim ni¿ ze staropruskim.
Nieprawda, przez wystarczaj±co d³ugi czas rozwija³ siê w s±siedztwie pruskiego, a oddzielony od litewskiego.
Jêzyk irlandzki nie móg³by byæ podobny bardziej do polskiego ni¿ do litewskiego, ale – na odwrót – musia³by i¶æ w parze czê¶ciej z litewskim ni¿ z polskim.
Poniewa¿ niektórzy zwolennicy koncepcji God³owskiego twierdz±, ¿e S³owianie, którzy od koñca V wieku po Chr. mieli przenikaæ w dorzecze Wis³y i Odry, osiedlali siê w¶ród ludno¶ci germañskiej, nale¿y zwróciæ uwagê na to, i¿ w jêzyku pragermañskim zasz³o zjawisko zwane germañsk± przesuwk± spó³g³oskow±, które polega³o miêdzy innymi na tym, ¿e d w jêzykach s³owiañskich przetrwa³o bez zmian, natomiast w pragermañskim zmieni³o siê w t (por. pol. dwa, ale ang. two, pol. woda, ale ang. water). G³oska t w jêzykach s³owiañskich nie uleg³a zmianie, natomiast w pragermañskim przesz³a w th (por. pol. trzy, ale ang. three, pol. ten, ale ang. the). W jêzykach s³owiañskich p siê zachowa³o, natomiast w pragermañskim zmieni³o siê w f (por. pol. piêæ, ale ang. five, pol. pierwszy, ale ang. first). Germañsk± przesuwk± spó³g³oskow± t³umaczy siê te¿, ¿e polskiemu k odpowiada w angielskim h, por. pol. kto, ale ang. who, pol. kamieñ, ale ang. hammer (germañska nazwa m³ota siêga epoki kamiennej, gdy m³oty wyrabiano z kamienia), i tak dalej. Poza tym w pragermañskim zasz³o zjawisko okre¶lane tak zwan± regu³± Vernera, to znaczy, ¿e spó³g³oski szczelinowe w pewnych warunkach ulega³y ud¼wiêcznieniu, np. odpowiednikiem pol. bosy jest ang. bare, w którym r powsta³o z wcze¶niejszego *z. Tak wiêc gdyby by³o prawd±, ¿e S³owianie, którzy siê mieli osiedlaæ w dorzeczu Wis³y i Odry poczynaj±c od schy³ku V wieku, poznawali nazwy rzek polskich z ust Germanów, to nazwy polskich rzek musia³yby brzmieæ inaczej, ni¿ brzmi±, a mianowicie musia³yby wykazywaæ ¶lady germañskiej przesuwki spó³g³oskowej oraz dzia³ania regu³y Vernera, a tymczasem ¶ladów takich zupe³nie brak.
Niestety, nie mamy tu do czynienia z rzetelnym argumentem, a z uogólnieniem przeprowadzonym bez dog³êbnej analizy faktów. Szkoda, ¿e Mañczak nie sporz±dzi³ listy takich nazw rzecznych, które musia³yby jego zdaniem brzmieæ inaczej, gdyby zosta³y przejête od Germanów. Wówczas bowiem udowodni³by sam sobie, ¿e jego argument pozbawiony jest jakiegokolwiek sensu.
Poza tym sprawa wcale nie jest tak prosta, jak chce j± widzieæ Mañczak. Otó¿, po pierwsze, nazwy rzek mog³y zostaæ przejête od Wenetów, a nie od Germanów, a w ich jêzyku nie by³o ¿adnej przesuwki. Po drugie, nawet je¶li nazwy te zosta³y przejête od Germanów, oni sami mogli siê z nimi zapoznaæ ju¿ po zakoñczeniu procesu przesuwki, gdy¿ w czasach przesuwki jeszcze ich tu nie by³o. W ka¿dym razie archeologia potwierdza, ¿e do mniej wiêcej roku 400 p.n.e. Germanie zamieszkiwali jedynie po³udniow± Skandynawiê i wybrze¿e wspó³czesnych Niemiec. Gdy rozpoczêli ekspansjê i zajêli ziemie dzisiejszej Polski, przesuwka spó³g³osek w ich jêzyku by³a ju¿ niemal na pewno ukoñczona. Gdyby bowiem by³o inaczej, we wspó³czesnych i historycznych jêzykach germañskich obserwowaliby¶my wahania lub niejednolity rozwój fonetyczny, a taki fakt nie ma miejsca. Dlatego w³a¶nie mamy pewno¶æ, ¿e w momencie rozpoczêcia ekspansji przesuwka ju¿ siê dokona³a. Po trzecie S³owianie nie mieli w swoim jêzyku nigdy d¼wiêku th (þ), i gdyby przejêli „przesuniêt±” nazwê zawieraj±c± þ zamiast t, zapewne wprowadziliby z powrotem t zamiast germañskiego þ jako najbli¿szy d¼wiêk w³asnego jêzyka. Podobnie zamiast f mogli u¿yæ p, wracaj±c niejako do stanu z prajêzyka. Wreszcie po czwarte, Mañczak nie wskazuje, które to konkretnie nazwy rzek brzmia³yby inaczej ni¿ brzmi±, gdyby zosta³y wed³ug niego przejête od Germanów.
W prajêzyku obok *b, *d, *g by³y równie¿ przydechowe *bh, *dh i *gh, które rozwinê³y siê w b, d, g tak w s³owiañskim, jak i w germañskim, bez jakiejkolwiek ró¿nicy. Gdyby wiêc nazwy rzek zawieraj±ce *bh, *dh, *gh zosta³y przejête od Germanów, nie mogliby¶my tego w ¿aden sposób poznaæ.
Na koniec warto podkre¶liæ ¿e stosunkowo ma³o starych nazw rzek ma ustalon± pewn± jak±kolwiek – s³owiañsk±, germañsk± czy jeszcze jak±¶ inn± – etymologiê, a nadto istnieje nazwa, która bywa uwa¿ana za przejêt± od Germanów i zawieraj±ca przesuwkê, a mianowicie Tanew z germ. *Tanō – nazwa ta mia³a pierwotnie brzmieæ *Danā i mia³a byæ pokrewna innym nazwom rzecznym, jak Dunaj, Don, a mo¿e i Dniestr, Dniepr, zawieraj±cym irañski rdzeñ *dan- oznaczaj±cy wodê p³yn±c±. Teza o nieobecno¶ci nazw rzecznych z przesuwk± jest zatem bardzo s³aba.
Inni zwolennicy koncepcji God³owskiego utrzymuj±, ¿e zanim siê S³owianie pojawili w dorzeczu Odry i Wis³y, Germanie to terytorium opu¶cili (tak twierdzi np. Wróblewski 1999). Innymi s³owy, S³owianie mieli wej¶æ do bezludnego kraju. Jest to te¿ nieprawdopodobne, gdy¿ nazwy rzek polskich rozpadaj± siê na dwie kategorie: 1. nazwy zrozumia³e dla Polaka, takie jak Kamienna, Bystrzyca czy Pr±dnik, które s± stosunkowo ¶wie¿ej daty, oraz 2. nazwy dla Polaka niezrozumia³e, takie jak Wis³a, Odra, Raba, So³a, Nysa, Nida, Bug, Drwêca, Gwda, Skrwa itd., które powsta³y w zamierzch³ej przesz³o¶ci, na setki czy nawet tysi±ce lat przed V wieku po Chr. Tymczasem w V wieku nie by³o jeszcze atlasów geograficznych, nie mówi±c ju¿ o tym, ¿e ówcze¶ni S³owianie byli analfabetami. W tym stanie rzeczy nasuwa siê pytanie, w jaki sposób S³owianie, którzy siê mieli pojawiæ w bezludnej krainie, poznali nazwy rzek u¿ywane w dorzeczu Odry i Wis³y przed ich przybyciem.
Warto mo¿e zauwa¿yæ, ¿e skoro Wis³a, Odra, Raba itd. s± dla Polaka niezrozumia³e, jest do¶æ ma³o prawdopodobne, by nazw tych S³owianie nie przejêli od wcze¶niej mieszkaj±cego tu ludu. Niekoniecznie by³y to plemiona germañskie – czê¶æ z tych nazw ma etymologiê wenetyjsk±, mesapijsk± lub track±. W ka¿dym razie trudno upieraæ siê, ¿e S³owianie s± odwiecznymi mieszkañcami terenów nad Wis³±, Odr±, Rab± itd. – gdyby tak by³o, nazwy te by³yby s³owiañskie, a nie s±.
Aby móc zaakceptowaæ tezê God³owskiego, ¿e siê S³owianie pojawili w dorzeczu Odry i Wis³y dopiero w V wieku po Chr, trzeba by przyj±æ, i¿ w¶ród owych niepi¶miennych S³owian by³ geniusz, który na 1400 lat przed XIX–wiecznymi uczonymi odkry³ germañsk± przesuwkê spó³g³oskow± oraz zjawisko, którego dotyczy regu³a Vernera, i, ma³o tego, zdo³a³ nak³oniæ swych rodaków, ¿eby z przejêtych z ust Germanów nazw rzek polskich wyrugowali wszelkie nalecia³o¶ci germañskie. Albo te¿ trzeba by przypu¶ciæ, ¿e w¶ród S³owian osiedlaj±cych siê w bezludnym kraju znalaz³ siê genialny jasnowidz, który odgad³ nazwy wielu rzek polskich, jakie powsta³y przed V wieku, i, ma³o tego, potrafi³ przekonaæ swych ziomków, ¿eby tych w³a¶nie nazw u¿ywali. Ale czy to jest mo¿liwe? Niestety, na to równie zasadnicze jak k³opotliwe pytanie ¿aden spo¶ród tak licznych dzi¶ zwolenników God³owskiego nie zechcia³ odpowiedzieæ. Osobi¶cie s±dzê, ¿e ani jedno, ani drugie mo¿liwe nie jest, i dlatego koncepcjê God³owskiego uwa¿am za b³êdn±.
W ca³ym tym fragmencie dominuje barwna i miejscami zabawna retoryka, ma³o za¶ logiki i faktów.
Tak wygl±da³ mój referat wyg³oszony na zebraniu „okr±g³ego sto³u”. W miêdzyczasie ukaza³ siê jednak wybór pism God³owskiego (2000), o którym wspomina³em w s³owie wstêpnym. Trudno nie odnie¶æ siê do choæby paru wypowiedzi w nim zawartych.
Zdaniem God³owskiego (2000, s. 221):
„… bardzo istotnym dowodem na wschodni± lokalizacjê siedzib pras³owiañskich s± nazwy drzew. W³asne pras³owiañskie nazwy nosz± drzewa znane na terenach naddnieprzañskich; natomiast ca³y szereg gatunków wystêpuj±cych w dorzeczu Wis³y i Dniestru, lecz nie potwierdzonych w dorzeczu Dniepru, posiada nazwy, które zosta³y zapo¿yczone z jêzyków germañskich lub innych. Ten argument… Rostafiñskiego…, rozbudowany przez… Moszyñskiego…, czêstokroæ nie jest doceniany…, mimo ¿e… nic nie straci³ ze swej si³y przekonywania”.
By wykazaæ krucho¶æ tego argumentu, wystarczy zestawiæ ³aciñskie nazwy tych drzew z francuskimi:
Buk | fagus | hêtre (germ.) |
Cis | taxus | if (celt.) |
Jawor | acer | platane (gr.) |
Modrzew | larix | mélèze (celt. lub przedindoeur.) |
¦wierk | picea | sapin (celt.) |
Zatem Francuzi nazywaj± buk, cis, jawor, modrzew i ¶wierk nazwami nie³aciñskiego pochodzenia, choæ Rzymianie, którzy 2000 lat temu podbili Galiê, drzewa te znali. W tym stanie rzeczy, przyjmuj±c nawet za Moszyñskim, ¿e wszystkie wymienione s³owiañskie nazwy drzew s± nies³owiañskiego pochodzenia, nie mo¿na na tej podstawie wnioskowaæ, ¿e drzewa te w praojczy¼nie S³owian nie ros³y.
Mo¿na natomiast wnioskowaæ, ¿e nazwy, które maj± etymologiê s³owiañsk± (a do nich nale¿± te o zasiêgu wschodnim), oznaczaj± drzewa, które ros³y w praojczy¼nie S³owian. Ponadto przyk³ad francuski jest o tyle szczególny, ¿e jêzyk ten powsta³ z nawarstwienia siê romañskiego na galijski, na co z kolei silnie oddzia³a³ frankoñski. W rozwoju jêzyków s³owiañskich nie obserwujemy równie silnych oddzia³ywañ i nawarstwieñ.
Komentarz do etymologii francuskich nazw drzew: hêtre z frankoñskiego hêster, zapisane w wieku XIII w tek¶cie ³ac. Jako hestrum, zast±pi³o wcze¶niejsze rodzime fou < fagus; if wywodzi siê z galijskiego ivos; platane z greki za po¶rednictwem ³aciny ¶redniowiecznej; mélèze, wcze¶niej tak¿e melze, zawiera przedindoeuropejsk± nazwê góry, mal lub mel; sapin, obecnie ‘jod³a’, nie jest s³owem celtyckim, lecz pochodzi od p³ac. sappīnus < *sappo-pīnus, gdzie sappo- ma istotnie pochodzenie celtyckie, natomiast drugi cz³on jest ³aciñsk± nazw± sosny; w starofrancuskim u¿ywano tak¿e czysto celtyckiego terminu sap.
Podobnie siê zdarza zreszt± nie tylko z nazwami drzew, ale i z innymi zapo¿yczeniami. Na przyk³ad polska nazwa tañca jest niemieckiego pochodzenia, ale z tego bynajmniej nie wynika, jakoby nasi przodkowie nauczyli siê tañczyæ dopiero od Niemców. Tañczyæ umieli i wcze¶niej, ale tañczenie pierwotnie nazywali pl±saniem.
Po ³acinie pokój siê nazywa pax, a wojna bellum. S³owo pax przetrwa³o we wszystkich jêzykach romañskich, por. fr. paix, w³. pace itd., natomiast wyraz bellum nie zachowa³ siê w ¿adnym jêzyku romañskim: Rumuni wojnê nazywaj± rãzboi, a wiêc wyrazem s³owiañskiego pochodzenia, natomiast pozosta³e ludy romañskie u¿ywaj± wyrazu pochodzenia germañskiego typu fr. guerre, w³. guerra itp. Ale czy¿ z tego wynika, ¿e Rzymianie byli narodem pacyfistów? Wprost przeciwnie, wiadomo, ¿e Rzymianie byli jednym z najbardziej wojowniczych ludów staro¿ytno¶ci.
Mañczak ma ca³kowit± racjê, ¿e argument wysuniêty z braku czego¶ nie jest w³a¶ciwie ¿adnym argumentem. W³a¶nie dlatego rzekomy czy te¿ rzeczywisty brak nazw rzecznych zawieraj±cych germañsk± przesuwkê o niczym nie ¶wiadczy. Mo¿na natomiast wyci±gaæ wnioski z obecno¶ci czego¶. Obecno¶æ w jêzykach s³owiañskich tylko im w³a¶ciwych nazw drzew odnosz±cych siê do gatunków rosn±cych na Ukrainie upowa¿nia w³a¶nie do pewnych stwierdzeñ.
Za wschodni± ojczyzn± S³owian ¶wiadczyæ by mog³y i inne pozytywne fakty jêzykowe, jak na przyk³ad rodzina wyrazów bóg, bogaty, ubogi, zbo¿e urobiona od terminu obecnego w jêzykach irañskich (ale nie np. w germañskich). Pozytywn± przes³ank± s± te¿ zbie¿no¶ci s³owiañsko-kaukaskie (np. wyraz jelito) oraz s³owiañsko-turkijskie, z których przynajmniej czê¶æ wydaje siê starsza od zapo¿yczeñ z czasów Tatarów, Bu³garów czy Pieczyngów. To s± wszystko fakty pozytywne, trudne do wyt³umaczenia na gruncie hipotezy autochtonicznej.
Na stronie 357 God³owski twierdzi, ¿e na pierwszym etapie wielkiej ekspansji S³owian dochodzi do „ostatecznej krystalizacji etnosu s³owiañskiego” miêdzy Karpatami a Prypeci± i Dnieprem, „a nastêpnie do jego rozprzestrzenienia siê na po³udniu po dolny Dunaj”, a na stronie 281 dodaje, ¿e w VI wieku S³owianie rozwijaj± swoj± ekspansjê „nad dolnym Dunajem, co jest zrozumia³e, je¶li przyjmiemy, ¿e punkt wyj¶cia tej ekspansji znajdowa³ siê na terenie Ukrainy, ale nie Polski”. Badania nad przedhistorycznymi migracjami S³owian doprowadzi³y mnie do wniosku, ¿e po³udniowa S³owiañszczyzna powsta³a dziêki ekspansji jedynie ludno¶ci zachodnios³owiañskiej, a migracja wywodz±ca siê z zachodniej S³owiañszczyzny odbywa³a siê najpierw w kierunku obszaru serbsko-chorwackiego, a tam siê rozwidli³a w kierunku obszaru s³oweñskiego oraz obszaru bu³garskiego. Forma zapo¿yczeñ s³owiañskich w grece i rumuñskim wskazuje na to, ¿e siê S³owianie pojawili w Grecji wcze¶niej ni¿ w Rumunii. Oto jeden z dowodów na to. G³oski r i l nazywane s± p³ynnymi, a s³owa polskie gród i mleko wywodz± siê od form pras³owiañskich *gordъ wzgl. *melko. Tak wiêc w polszczy¼nie zasz³o zjawisko zwane metatez± (inaczej przestawk±) p³ynnych: w pras³owiañskim r i l znajdowa³y siê po samog³oskach, a w polskim znalaz³y siê przed samog³oskami. Otó¿ na uwagê zas³uguje, ¿e zapo¿yczenia s³owiañskie w grece charakteryzuj± siê brakiem metatezy p³ynnych, por. nazwê miejscowo¶ci Gardiki, która jest odpowiednikiem polskiej nazwy Grodziec lub Grójec. Natomiast w rumuñskim s± nieliczne zapo¿yczenia wykazuj±ce brak metatezy, np. ka³u¿a to po rumuñsku baltã (odpowiednik polskiego b³oto), jednak dla znacznej wiêkszo¶ci starych zapo¿yczeñ w rumuñskim charakterystyczna jest metateza p³ynnych, por. brazdã ‘bruzda’.
Brak metatezy wystêpuje równie¿ na terenach pomorskich (np. Karwia, Bia³ogard wobec krowa, gród). Tak nazwy z Grecji, jak i z Pomorza le¿± na obszarach peryferyjnych, gdzie nowinki jêzykowe w rodzaju przestawki p³ynnych po prostu nie dociera³y w zwi±zku z postêpuj±cym ró¿nicowaniem dialektycznym s³owiañszczyzny. Z analogicznego powodu np. peryferyjny portugalski zachowa³ kilka ³aciñskich s³ów zast±pionych przez nowsze okre¶lenia we wszystkich innych jêzykach romañskich.
Co do Rumunii, nie zosta³a ona nigdy zeslawizowana, ale S³owianie mogli przecie¿ przej¶æ przez jej teren i pój¶æ dalej podobnie jak byæ mo¿e Hunowie, Awarowie czy Madziarowie (Wêgrzy), którzy zatrzymali siê dopiero w Panonii. Wcze¶niej Panonia by³a zapewne tak¿e centrum rozprzestrzeniania siê S³owian Po³udniowych, a wiêc mogli oni przej¶æ Rumuniê bez zatrzymywania siê na d³u¿szy pobyt. Zapo¿yczenia w rumuñskim z metatez± p³ynnych pochodz± natomiast z pó¼niejszego czasu; przyby³y tu byæ mo¿e dopiero wraz ze s³owiañsk± wersj± chrze¶cijañstwa (s± to wiêc zapo¿yczenia nie tyle s³owiañskie, ile z jêzyka staro-cerkiewno-s³owiañskiego).
Mañczak mo¿e mieæ jednak czê¶ciowo racjê. Istniej± dane jêzykowe uprawniaj±ce do wywodzenia S³oweñców i czê¶ciowo Chorwatów od S³owian zachodnich, a zbie¿no¶ci ich jêzyków z bu³garskim i macedoñskim mo¿na t³umaczyæ pó¼niejszym d³ugotrwa³ym s±siedztwem. Jednak te rozwa¿ania maj± siê nijak do dyskusji nad praojczyzn± S³owian. Wystarczy prze¶ledziæ skomplikowane drogi migracji plemion germañskich w okresie wêdrówki ludów. S³owianie mogli siê przemieszczaæ równie niesk³adnie i pewne obszary mog³y byæ zasiedlane przez ró¿ne mieszaj±ce siê fale migracyjne wychodz±ce z ró¿nych kierunków (m.in. mamy podstawy, by wnioskowaæ o przej¶ciowym zamieszkiwaniu niegdy¶ Chorwatów, a tak¿e Serbów, na ziemiach obecnej Polski).
Ponadto stare zapo¿yczenia s³owiañskie w rumuñskim maj± odpowiedniki tylko w bu³garskim i (w mniejszej mierze) serbsko-chorwackim. Gdyby dzisiejszy obszar macedoñsko-bu³garski zosta³ zasiedlony przez przybyszów ze wschodniej S³owiañszczyzny (jak to sugeruje God³owski), nale¿a³oby w¶ród starych zapo¿yczeñ s³owiañskich w rumuñskim oczekiwaæ jakich¶ ¶ladów wp³ywów wschodnios³owiañskich, a tymczasem ¶ladów takich zupe³nie brak.
Niekoniecznie. Po prostu „wschodnios³owiañsko¶æ” uformowa³a siê znacznie pó¼niej, ju¿ po zasiedleniu Ba³kanów. A Rumunia mog³a znajdowaæ siê na trasie migracji, mog³a te¿ na tej trasie siê nie znajdowaæ. Jest to bez znaczenia, skoro wczesne wp³ywy s³owiañskie w Rumunii zatar³y siê zupe³nie lub na³o¿y³y siê na nie wp³ywy pó¼niejsze z VIII-IX wieku.
Wreszcie postaæ fonetyczna najstarszych zapo¿yczeñ s³owiañskich w rumuñskim wskazuje na to, ¿e pojawienie siê S³owian na obszarze Rumunii nale¿y wi±zaæ z ekspansj± pierwszego pañstwa bu³garskiego na terytorium dzisiejszej Rumunii w VIII, a zw³aszcza IX wieku (Mañczak 1997). Wszystko to t³umaczy, czemu – jak pisze God³owski na s. 98 – na „obszarach, po³o¿onych na pó³noc i na pó³nocny wschód od dolnego Dunaju, ceramika typu praskiego nie pojawia siê tak czêsto i tak masowo, jak by¶my to mieli prawo oczekiwaæ”.
Na stronie 39 God³owski powiada, ¿e:
„… co do Fennów, to z opisu zawartego w Germanii jasno wynika, ¿e chodzi tu o prymitywne, ³owiecko-zbierackie ludy zamieszkuj±ce strefê le¶n± pó³nocno-wschodniej Europy. Odno¶nie do Peucynów wiadomo z innych ¼róde³, ¿e siedziby ich znajdowa³y siê na zewnêtrznym ³uku wschodnich Karpat. Zajmuj±cy lesiste obszary pomiêdzy Fennami a Peucynami Wenedowie… zamieszkiwaliby wiêc tereny po³o¿one w przybli¿eniu na obszarze dzisiejszej pó³nocno-zachodniej Ukrainy, Bia³orusi i ewentualnie te¿ wschodnich krañców Polski”.
Nawiasem mówi±c, Peucynowie (Bastarnowie) uwa¿ani s± za lud germañski podleg³y wp³ywom celtyckim (zob. np. http://wiem.onet.pl/wiem/012cc5.html). Je¶li „Odrowi¶le” zajmowali S³owianie, obecno¶æ plemienia germañskiego tak daleko na wschód musi wydaæ siê co najmniej dziwna.
Zupe³nie inaczej tê wypowied¼ Tacyta interpretuje znany indoeuropeista Schmid (1992, s. 131):
„Geographisch läßt sich aus Suebiae finis und der Reiche Peucini, Venethi, Fenni, die offenbar von Süd nach Norden geordnet ist, wenig entnehmen. Nimmt man noch Ουενεδικος κολπος des Ptolemaios hinzu und schließt sich der Meinung an, daß damit die Danziger Bucht gemeint sei, dann bleibt der Raum zwischen Oder, die bei Ptolemaios auch Συηβος ποταμος heißt, und der Weichsel… übrig… Aus dem stimmhaften -d- wird gemeinhin auch ein Einfluß der germanischen Lautreschiebung entnommen, so daß auch eine Nachbarschaft zu irgendeinem germanischen… Stamm vorausgesetzt werden darf”.
Jak z tego widaæ, Schmid lokalizuje Wenedów miêdzy Odr± a Wis³±.
I Schmid ma zapewne racjê. Jednak ju¿ identyfikowanie ptolemeuszowskich Wenedów ze S³owianami jest do¶æ dowoln± interpretacj±. Ich podana w germañskiej wersji nazwa („Einfluß der germanischen lautschriebung”, regu³a Vernera; inne ¼ród³a podaj± „Veneti” przez „t”) mo¿e równie dobrze odnosiæ siê do italskich Wenetów, których jêzyk znamy z inskrypcji i który na pewno nie jest s³owiañski.
Na szczególn± uwagê zas³uguje nastêpuj±ca wypowied¼ God³owskiego ze s. 234:
„… domniemana migracja z górnodnieprzañskiej strefy le¶nej w przypadku nosicieli kultury typu praskiego nie jest jednoznacznie uchwycona w materiale archeologicznym, musi byæ zatem traktowana jako hipoteza”.
Migracja o charakterze wêdrówki ludów, a zatem przebywanie w krótkim czasie du¿ych odleg³o¶ci, mo¿e dawaæ w³a¶nie taki niejasny obraz archeologiczny. Warto jednak podkre¶liæ, ¿e dane archeologiczne tym bardziej nie popieraj± hipotezy autochtonicznej.
Krytyka pozosta³ej czê¶ci artyku³u Mañczaka zostanie pominiêta, bo trudno dyskutowaæ w kwestii uznania b±d¼ nieuznania czyjego¶ autorytetu, lepiej jest dyskutowaæ merytorycznie. Poza tym problem potomków B i C w zestawieniu z wp³ywami lub ich brakiem zosta³ przedstawiony w tak mêtny i niezrozumia³y sposób, ¿e trudno o jakikolwiek komentarz.
Reasumuj±c:
Nie mo¿na oczywi¶cie zdecydowanie twierdziæ, ¿e na pewno nie ma on racji, jednak wyci±gniête przez niego wnioski wcale nie s± tak nieodparte, jakby sam chcia³. Przedstawiona w czê¶ciach poprzednich analiza ca³ego szeregu innych argumentów (w tym faktów jêzykowych) czyni hipotezê autochtoniczn± ma³o prawdopodobn±.
Zwolennicy autochtonizmu S³owian, tj. pogl±du, ¿e wyj¶ciowy punkt ich ekspansji znajdowa³ siê w Polsce, dowodz± czêsto tak¿e uprzywilejowanego po³o¿enia S³owian w obrêbie ludów indoeuropejskich. Ich zdaniem w dzisiejszej Polsce znajdowa³a siê indoeuropejska praojczyzna, i to w³a¶nie st±d wychodzi³y kolejne fale migracji. Taki w³a¶nie pogl±d prezentuje w licznych publikacjach (m.in. Wie¿a Babel) tak¿e prof. Mañczak. Co wiêcej, w opinii wielu tzw. pasjonatów staro¿ytno¶ci S³owianie s± „j±drem” lub „korzeniem” narodów, stra¿nikami najczystszej indoeuropejsko¶ci, wszyscy inni za¶ to emigranci, odszczepieñcy, mieszañcy, którym daleko im do S³owian (a w ich obrêbie – do Polaków).
Doszukiwanie siê „j±dra” czy „korzenia” czy to konkretnej grupy jêzyków, czy to ca³ej rodziny indoeuropejskiej, w jakim¶ konkretnym jêzyku u¿ywanym wspó³cze¶nie, jest ulubionym zajêciem nawiedzonych ³owców jêzykowych sensacji i ludzi ow³adniêtych mani± stwarzania alternatywnych wersji historii. Autor tego artyku³u odcina siê od takich ludzi zdecydowanie, nie bawi siê w tego typu rozwa¿ania i prezentuje stanowisko nauki, a w ka¿dym razie posi³kuje siê metod± naukow±. Ta za¶ ka¿e patrzeæ na jêzyk przez pryzmat historii, a nie osobistych wyobra¿eñ. J±drem czy korzeniem mo¿e byæ wiêc co najwy¿ej jêzyk, od którego pochodz± inne. Warunku tego jêzyk polski nie spe³nia. Przecie¿ gdy istnia³ niegdy¶ tylko jeden jêzyk S³owian (mo¿e nawet jeszcze w czasach Cyryla i Metodego, choæ wtedy ju¿ silnie rozbity na dialekty), nie by³ to jêzyk polski, lecz ogólnos³owiañski. Jêzyk czeski czy bu³garski nie pochodz± przecie¿ od polskiego. To kwestia nazewnictwa, ale te¿ szacunku dla faktów.
Jêzyk s³owiañski z roku mniej wiêcej 850 znamy do¶æ dobrze, i to w³a¶ciwie w kilku wersjach. Oprócz literackiej normy wypracowanej przez braci z Solunia, o których wiêcej w innym artykule, mamy jeszcze tzw. redakcje (m.in. rusk± i „s³oweñsk±”). Nie s± to raczej zapisy rzeczywistych, istniej±cych wtedy dialektów, ale mimo to pozwalaj± nam one wnioskowaæ na temat tego, jak owe dialekty wówczas wygl±da³y. Potwierdziæ mo¿emy wiêc to, ¿e nie by³y od siebie zbyt odleg³e, ale te¿ i to, ¿e nie przypomina³y jako¶ specjalnie jêzyka polskiego takiego, jaki znamy z pó¼niejszych o kilkaset lat zapisów. Nale¿y przez to rozumieæ, ¿e przypomina³y go w podobnym stopniu jak przypomina³y i inne wspó³czesne jêzyki s³owiañskie.
¬ród³o pogl±dów o wyj±tkowym znaczeniu tego czy tamtego jêzyka le¿y bardziej w psychologii ni¿ w lingwistyce. I tak, istniej± Polacy przekonani o szczególnym znaczeniu naszego jêzyka ojczystego. S± tak¿e Litwini przekonani, ¿e ich jêzyk jest najbardziej archaiczny w¶ród indoeuropejskich (a niektóre ich argumenty s± trudne do zbicia). Sporo mieszkañców Indii do dzi¶ uczy siê sanskrytu (który jest w tym rejonie ¶wiata zdecydowanie popularniejszy ni¿ obecnie u nas ³acina), i ludzie ci bardzo czêsto uwa¿aj±, ¿e jest to niemal jêzyk praindoeuropejski (i znów, niektóre ich argumenty naprawdê zas³uguj± na uwagê). Nie ma jednak chyba na przyk³ad Rosjan, którzy uwa¿aliby, ¿e polski jest „j±drem” jêzyków s³owiañskich, jakkolwiek to rozumieæ.
Jedynie niektórzy spo¶ród nas Polaków uwa¿aj± nasz jêzyk za szczególnie wyró¿niony, i nie dzieje siê to dla jakichkolwiek argumentów naukowych, ale tylko z powodu poczucia dumy narodowej (z której jeste¶my znani) i heroicznej historii narodu.
Prawd± jest, ¿e polski zachowa³ pewne archaizmy (ogólno)s³owiañskie (czy jak chc± inni: pras³owiañskie), ale te¿ wiele takich archaizmów straci³. Trudno by³oby siê dzi¶ licytowaæ na archaizmy, czy to leksykalne, czy to gramatyczne, bo ka¿dy jêzyk s³owiañski zachowa³ co¶ interesuj±cego z tamtego odleg³ego okresu, gdy istnia³ tylko jeden jêzyk s³owiañski. Takie bowiem postêpowanie nie prowadzi w ogóle do celu. Poka¿emy to na ciekawym przyk³adzie.
Oto bowiem wiadomo na przyk³ad, ¿e angielski bardzo oddali³ siê od indoeuropejskiego pratypu, ¿e jest jêzykiem silnie, nie do poznania wrêcz zmienionym. Jego fonetyka wykazuje wiele cech osobliwych, wiêkszo¶æ s³ownictwa zosta³a zapo¿yczona, a gramatyka bardziej przypomina jêzyki indiañskie ni¿ indoeuropejskie. A mimo to okazuje siê, ¿e w³a¶nie angielski zachowa³, i to jako jedyny (!) jêzyk indoeuropejski pewien archaizm, z którego Anglicy (i inni Anglosasi) mog± byæ naprawdê dumni. Otó¿ jedynie w angielskim (przynajmniej pocz±tkowe) „w” nie zmieni³o swojej wymowy! W ka¿dym innym jêzyku indoeuropejskim zasz³y natomiast w tym zakresie jakie¶ zmiany. Czêsto na miejscu dawnego [w] wymawia siê dzi¶ [v]. Tak w³a¶nie dzieje siê w jêzyku polskim, mimo ¿e nasza ortografia (oparta na niemieckiej) wskazuje co innego. W pewnych jêzykach (w greckim) spó³g³oska ta zanik³a, i to czêsto bez ¶ladu. S± te¿ jêzyki, gdzie dawne „w” jest do dzi¶ pisane „w” i pozostaje odrêbne od „v”, ale i tak jego wymowa zmieni³a siê w porównaniu ze stanem praindoeuropejskim – tu nale¿± jêzyki ³u¿yckie i jêzyk niderlandzki, w którym [w] pozosta³o pó³samog³osk±, ale ma wymowê wargowo-zêbow±, a nie czysto wargow± jak w angielskim i jak w praindoeuropejskim.
Przyk³ad ten pokazuje dobitnie, ¿e nawet jêzyki najbardziej zdawa³oby siê odleg³e od wspólnego pnia mog± przechowywaæ w sobie co¶ absolutnie archaicznego i unikalnego zarazem. W grupie s³owiañskiej takich archaizmów mo¿na siê doszukaæ w ka¿dym jêzyku. U nas mog± to byæ tzw. samog³oski nosowe, w istocie istniej±ce tylko w ortografii, bo faktycznie zast±pione przez nosowe dwug³oski. Zachowanie nosowo¶ci (w tej czy innej postaci) jest zreszt± unikalne na poziomie jêzyków literackich, ale ju¿ nie dialektów. Archaiczn± cech± jêzyka rosyjskiego jest ruchomy akcent, którego miejsce jest tam zachowane najwierniej. W s³oweñskim cech± archaiczn± pozostaje liczba podwójna (obecna te¿ w jêzykach ³u¿yckich), w serbsko-chorwackim tak± cech± s± tony (zwane na ogó³ – zreszt± b³êdnie – intonacjami), w bu³garskim za¶ – dobrze zachowane dawne czasy przesz³e: aoryst i imperfekt.
Pozostaje jednak pytanie, co w³a¶ciwie spowodowa³o, ¿e Mañczak, jakby nie patrzeæ utytu³owany lingwista z licz±cym siê na ¶wiecie dorobkiem naukowym, przynajmniej w pewnych obszarach zainteresowañ jêzykoznawstwa, znalaz³ argumenty, by to w Polsce w³a¶nie szukaæ praojczyzny S³owian i Indoeuropejczyków, i ¿e w ¶lad za nim poszli fanatyczni zwolennicy uprzywilejowanej roli, jak± rzekomo odegra³ nasz kraj (i nasz naród) w do¶æ odleg³ej historii. Najtrafniej odpowiada na to pytanie inny znany polski lingwista, który przyznaje, ¿e wprowadzenie statystyki do jêzykoznawstwa nie by³o wcale z³ym pomys³em, tyle tylko, ¿e Mañczak, zwolennik dokonywania obliczeñ, zapomnia³ chyba zupe³nie, co i w jakim celu liczy.
Nie ma chyba podstaw do stwierdzenia, ¿e obliczenia Mañczaka dotycz±ce ilo¶ci zbie¿no¶ci w paralelnych tekstach (nie w s³ownikach) porównywanych jêzyków s± b³êdne. Wynika z nich miêdzy innymi, ¿e:
I choæ te akurat wyniki nie podlegaj± zanegowaniu, to jednak trudno doprawdy przystaæ na wszystkie rzekomo wyp³ywaj±ce z nich wnioski. Mañczak twierdzi bowiem, ¿e wobec faktu, ¿e w³oski jest dzi¶ u¿ywany na wyj¶ciowych obszarach ekspansji jêzyków romañskich, trzeba tak¿e przyj±æ, ¿e jêzyk polski u¿ywany jest na wyj¶ciowym obszarze ekspansji s³owiañskiej i indoeuropejskiej, a punktem startowym migracji Gotów nie by³a Skandynawia, ale po³udniowe Niemcy.
Oto lista wybranych spostrze¿eñ, które zadaj± k³am twierdzeniu Mañczaka, ¿e ilo¶æ zbie¿no¶ci w tekstach paralelnych jêzyków mia³aby dawaæ podstawy do wnioskowania o lokalizacji geograficznej centrum migracji:
Wobec wszystkich tych spostrze¿eñ wnioski, jakie wyci±ga Mañczak ze swoich obliczeñ, nale¿y zdecydowanie odrzuciæ jako ca³kowicie nieuzasadnione. W efekcie nie mo¿na zatem twierdziæ, ¿e analizy jêzykoznawcze wspieraj± tezê o autochtonizmie S³owian, a tym bardziej domniemanie o lokalizacji praojczyzny Indoeuropejczyków na terenie Polski.
Wykaz literatury drukowanej mo¿na znale¼æ tutaj.
Materia³y innych autorów, opublikowane w innych miejscach Sieci: