Pierwsza wersja tekstu by³a publikowana na witrynie internetowej Slavinja.
Artyku³ zosta³ opublikowany tak¿e na witrynie eioba.
Wersja z 2014-05-27
Wstêpna czê¶æ artyku³u o pochodzeniu S³owian porusza wa¿ne kwestie, na które nale¿y zwróciæ uwagê jeszcze przed zapoznaniem siê z jego czê¶ci± zasadnicz±. Powsta³a ona jako odpowied¼ na ró¿norakie komentarze nadsy³ane autorowi poczt± elektroniczn±. Jej g³ównym zadaniem jest sprecyzowanie problemu poruszonego w czê¶ci zasadniczej, który, jak siê okazuje, mo¿e byæ rozumiany w rozmaity sposób.
Gdy czytamy ró¿nego rodzaju opracowania wydane w Polsce i po¶wiêcone problemowi pochodzenia S³owian, mo¿emy odnie¶æ (mylne) wra¿enie, ¿e w nauce istniej± na ten temat jedynie dwie, ostro przeciwstawiane sobie hipotezy.
Wed³ug pierwszej z nich, zwanej (u nas) hipotez± autochtoniczn±, S³owianie „odwiecznie” zamieszkuj± tereny w dorzeczu Wis³y i Odry, a wiêc na terenie obecnej Polski (a przynajmniej s± pierwszym ludem indoeuropejskim na tym obszarze), przy czym w niektórych wersjach wspomina siê tu tak¿e dodatkowo o terenach po³o¿onych bardziej na wschód, nie nadaj±c im jednak nadrzêdnego znaczenia. Skrajna wersja hipotezy autochtonicznej, lansowana przez znanego acz nieco kontrowersyjnego lingwistê Witolda Mañczaka, umieszcza nawet na terenie Polski praojczyznê Indoeuropejczyków.
Drugi pogl±d, zwany hipotez± allochtoniczn±, g³osi, ¿e praojczyzna S³owian le¿a³a na wschodzie (zwykle mówi siê o ¶rodkowym Podnieprzu) i ¿e na tereny Polski przybyli oni dopiero oko³o roku 500 n.e.
Warto zdaæ sobie sprawê, ¿e spór autochtonistów z allochtonistami, toczony nie tylko w krêgach profesjonalistów i wci±¿ wywo³uj±cy niez³e emocje na pewnych forach internetowych, nie jest tak naprawdê sporem czysto naukowym (i najczê¶ciej nie jest takim w ogóle). Jego korzenie tkwi± w koñcowych latach wieku XIX. Wówczas to dzia³a³ pewien sk±din±d wybitny archeolog, zgermanizowany Mazur, Gustaf Kossinna, który sta³ siê przyczyn± k³ótni toczonych od ponad wieku.
Kossinna by³ twórc± archeologii osadniczej. Uwa¿a³, ¿e stosunki etniczne znajduj± proste odbicie w kulturze materialnej, a zasiêg poszczególnych kultur archeologicznych odpowiada istniej±cym w przesz³o¶ci granicom etnicznym. Na podstawie swoich badañ uczony doszed³ do wniosku (1895), ¿e osadnictwo germañskie na terenach Polski i Czech by³o wcze¶niejsze ni¿ osadnictwo s³owiañskie. Niestety, oprócz warstwy merytorycznej w swojej hipotezie umie¶ci³ niepotrzebnie du¿y ³adunek emocjonalny, u¿ywaj±c sugestywnych sformu³owañ nielicuj±cych z etosem cz³owieka nauki. Twierdzi³ bowiem, ¿e w czasach, gdy Germanie zasiedlali znaczne obszary Europy i wytworzyli bogat± cywilizacjê w du¿ym stopniu niezale¿n± od wp³ywów rzymskich i greckich, Pras³owianie wci±¿ zamieszkiwali bagna Prypeci, pozostaj±c ludem biednym i prymitywnym, odciêtym od wszelkich form wy¿szej kultury. I dopiero w VI wieku n.e., gdy wêdrówka ludów i upadek Cesarstwa Zachodniorzymskiego zmieni³y stosunki polityczne i etniczne w Europie, S³owianie wykorzystali sytuacjê i rozprzestrzenili siê ku wschodowi, po³udniu i zachodowi, zajmuj±c dawne ziemie germañskie a¿ po £abê, a nawet nieco dalej.
Archeolog uwik³a³ siê przy tym niepotrzebnie (choæ byæ mo¿e ¶wiadomie) w politykê i ideologiê. Swoje twierdzenia podporz±dkowa³ bowiem niemieckiej idei narodowej, która mia³a uzasadniaæ roszczenia terytorialne tego kraju wysuwane wobec s±siadów – Czechos³owacji i Polski. Dowodzi³, ¿e skoro Germanie zamieszkiwali Pomorze i Wielkopolskê ju¿ w epoce br±zu, to tereny te nale¿± siê Niemcom. Pogl±dy takie przejêli pó¼niej ochoczo nazi¶ci z Hitlerem na czele.
Twierdzeniom Kossinny przeciwstawi³ siê ostro jego uczeñ, twórca poznañskiej szko³y archeologicznej, Józef Kostrzewski. Niestety, podstaw± sporu obu uczonych nie by³y ustalenia nauki, ale raczej skrajnie odmienne postawy ideologiczne, ca³kowicie zrozumia³e w ówczesnej sytuacji politycznej. Kostrzewski nie móg³ zaakceptowaæ zasadno¶ci roszczeñ terytorialnych, i dlatego w odpowiedzi na twierdzenia o s³owiañskich ma³poludach znad Prypeci przedstawi³ hipotezê autochtoniczn± zak³adaj±c± historyczn± ci±g³o¶æ osadnictwa s³owiañskiego na terenie Polski od czasów najdawniejszych. Hipotezê tê przez lata popierano u nas g³ównie z przyczyn politycznych.
Jak zatem widaæ, przynajmniej historyczna podstawa sporu allochtonistów z autochtonistami ma wymiar raczej emocjonalny i ideologiczny ni¿ naukowy. Przed zag³êbieniem siê w szczegó³y nale¿y sobie przede wszystkim u¶wiadomiæ, jak bardzo ¶mieszne s± obawy przed rzekomymi skutkami tej dyskusji. Brzmi to niewiarygodnie, ale nawet dzi¶, na pocz±tku XXI wieku, s± ludzie, którzy naiwnie s±dz±, ¿e potwierdzenie ustaleñ Kossinny odno¶nie stosunków etnicznych na terenach dzisiejszej zachodniej Polski w staro¿ytno¶ci rzeczywi¶cie skutkowa³oby prawem jakiego¶ innego narodu do wypêdzenia Polaków z tych ziem. Co gorsza, docieranie do prawdy naukowej jest utrudnione, poniewa¿ ludzie, którzy ulegaj± takim fobiom, porównywalnym jedynie z najczarniejszymi ¶redniowiecznymi zabobonami, wytykaj± innym brak patriotyzmu czy pogardê dla interesu narodowego.
Autor niniejszego artyku³u uwa¿a, ¿e nale¿y zdecydowanie odci±æ siê od wszystkiego, co wi±¿e siê z ideologi± i narodowymi kompleksami, okazywanymi przez co niektórych. Koniecznie trzeba odrzuciæ wszystkie ubarwienia Kossinny i jego na¶ladowców, wykorzystywane w celu propagowania nazizmu, nacjonalizmu i rasizmu. Ewentualne roszczenia oparte na fakcie, ¿e jacy¶ ludzie mieszkaj±cy kiedy¶ na jakim¶ terenie pos³ugiwali siê akurat tym jêzykiem, a nie innym, s± równie¿ ¶mieszne, naiwne, a nawet karygodne, a ju¿ na pewno nie maj± nic wspólnego z nauk±. W dzisiejszych czasach zamiast przypominaæ i rozbudzaæ dawne nacjonalizmy nale¿y raczej d±¿yæ do ich zatarcia, jeste¶my dzi¶ przecie¿ nie tylko Polakami, ale i Europejczykami, i to powinno nas zbli¿aæ do s±siadów, a nie od nich oddalaæ.
W ka¿dym ludzkim dzia³aniu wymagany jest jednak umiar i rozs±dek. Nie nale¿y wiêc nadmiernie kierowaæ siê emocjami i bezkrytycznie odrzucaæ wszystkiego tylko dlatego, ¿e kto¶ w swoich wywodach wykroczy³ poza granice nauki i wst±pi³ na grunt ideologii. Kossinna niew±tpliwie posun±³ siê w swoich wywodach za daleko – ale czy to musi od razu oznaczaæ, ¿e myli³ siê we wszystkim? I co z tego, ¿e jego teza o zasadno¶ci roszczeñ terytorialnych z uwagi na tak± czy inn± przesz³o¶æ jest dzi¶ ¶mieszna i nie mie¶ci siê w granicach postêpowania naukowca. Czy to zaraz musi oznaczaæ, ¿e nale¿y tak¿e odrzuciæ inne jego twierdzenia?
Tego rodzaju nieuzasadnione uogólnienie niestety zdarza siê czê¶ciej ni¿ ktokolwiek móg³by przypuszczaæ, choæ przecie¿ ka¿dy co bardziej rozumny cz³owiek musi przyznaæ, ¿e wystawia ono fatalne ¶wiadectwo zdolno¶ciom rozumowania tego, kto uogólnieñ takich siê dopuszcza. S± jednak tacy, którzy umiejêtnie potrafi± wykorzystywaæ emocje ludzkie, i forsuj± w³asne, czêsto niezbyt m±dre pogl±dy, dyskredytuj±c wszystko, co osi±gn±³ Kossinna i jemu podobni. I co najgorsze, znajduj± pos³uch.
I tak, dzi¶ wielu archeologów odrzuca – nawet wbrew oczywistym faktom – twierdzenie o zwi±zku miêdzy granicami kultur archeologicznych i zasiêgami etnosów, a swój sceptycyzm uzasadnia tym, ¿e przecie¿ takie twierdzenie wysnu³ uczony, który okaza³ siê rasist±. Tym samym faktycznie przyjmuje siê, ¿e rasista musi siê myliæ w ka¿dej sprawie, w której zabiera g³os, choæby nie mia³a ona z rasizmem nic wspólnego. Nie ma w tym rozumowaniu jakiejkolwiek logiki, s± tylko niezdrowe emocje, niezrozumia³e dla kogo¶, kto w³a¶nie logikê sobie ceni.
Niestety, na bardzo podobnej zasadzie postêpuje jak¿e wielu zwolenników autochtonizmu. Ludzi tych nie interesuj± tak naprawdê fakty. Dla nich wa¿ne jest to, ¿e jaki¶ Niemiec by³ allochtonist±, a pewien polski uczony obroni³ siê przed tym wrogim narodu, og³aszaj±c hipotezê autochtoniczn±. Argumenty obu panów nie s± istotne, bo wiadomo, kto mia³ racjê. Kto musia³ mieæ racjê. Z uwagi na wa¿ne wzglêdy spo³eczne, na interes narodowy.
W tym artykule Czytelnik nie znajdzie nawet ¶ladów takiego podej¶cia, z pozoru wznios³ego i patriotycznego, a tak naprawdê nienaukowego, prymitywnego i prostackiego. Poza tym koniecznym wstêpem nie bêd± tu omawiane ideologie ani spory polityczne, interesowaæ nas za to bêd± wy³±cznie rzeczowe argumenty. Nie chodzi bowiem o to, by podbudowaæ swoj± pozycjê czy uzasadniæ swoje narodowe racje, ale o to, by dociec prawdy.
Zanim jednak dokonamy analizy argumentów, na które powo³uj± siê zwolennicy obu hipotez, a tak¿e zanim zapoznamy siê z pogl±dami odmiennymi od tych dwóch znanych skrajno¶ci, musimy zastanowiæ siê nad tym, czy problem, którym mamy siê zajmowaæ, jest postawiony dostatecznie jasno i precyzyjnie.
Przedmiotem dalszych rozwa¿añ s± zagadnienia zwi±zane z etnogenez± S³owian. Pod terminem etnogeneza rozumiemy proces wyodrêbniania siê i kszta³towania etnosów czyli grup etnicznych. W szerokim znaczeniu pojêcie to obejmuje narody, plemiona, mniejszo¶ci narodowe, a wiêc zarówno ca³e spo³eczeñstwa, jak i ich czê¶ci, tworz±ce wyró¿niaj±ce siê zbiorowo¶ci. S³owianie s± oczywi¶cie równie¿ przyk³adem etnosu.
Problem, czym jest a czym nie jest etnos, zosta³ zaprezentowany w innym artykule. Tu krótko tylko przypomnimy, ¿e najwa¿niejsz± cech± ka¿dej grupy ludzkiej, któr± mo¿emy okre¶liæ jako etnos, jest ¶wiadomo¶æ jej wewnêtrznej jedno¶ci i jednocze¶nie jego odrêbno¶ci od grup s±siednich. ¦wiadomo¶æ ta cechuje cz³onków danej grupy etnicznej, grupa ta jest odrêbna od innych grup tak¿e w oczach innych ludzi.
Dalszymi i mniej doskona³ymi kryteriami odrêbno¶ci etnicznej s± kultura materialna i duchowa (w tym jêzyk), a tak¿e poczucie wspólnych losów i wspólnej genealogii (co jednak wcale nie przek³ada siê na wspólnotê genetyczn±).
Etnosy stanowi± zbiory jednostek, które nie musz± byæ roz³±czne, bywa te¿ tak, ¿e jeden etnos stanowi czê¶æ innego, szerszego. Kto¶ mo¿e czuæ siê bowiem jednocze¶nie np. Brytyjczykiem i Irlandczykiem, Rosjaninem i Ukraiñcem, albo Polakiem i S³owianinem.
Zak³adamy tutaj, ¿e w przesz³o¶ci istnia³ okres, w którym:
Warto w tym miejscu podkre¶liæ kilka rzeczy dla unikniêcia nieporozumieñ. Otó¿ po pierwsze, za³o¿enie takie nie jest wcale spekulatywne i nie powinno budziæ kontrowersji, gdy¿ przynajmniej czê¶ciowo potwierdzaj± je ¼ród³a historyczne, podkre¶laj±ce jedno¶æ S³owian, a w ka¿dym razie akcentuj±ce ich odrêbno¶æ od ludów o¶ciennych. Po drugie, nie jest istotny dla przeprowadzanych tu rozwa¿añ stan ¶wiadomo¶ci etnicznej S³owian na pocz±tku XXI wieku. Z pewno¶ci± dla wielu jednostek jest oczywista dzi¶ zarówno przynale¿no¶æ do grupy wê¿szej, np. Polaków, jak i do grupy szerszej – S³owian. Problem ten nas tu jednak nie interesuje. Zak³adamy jedynie, ¿e ¶wiadomo¶æ przynale¿no¶ci do grupy S³owian istnia³a równie¿ w przesz³o¶ci, i to wyra¼niej ni¿ dzi¶.
Bardzo wa¿ne jest tak¿e spostrze¿enie, ¿e granice etnosu wyznacza przede wszystkim ¶wiadomo¶æ ludzi, a inne czynniki odgrywaj± co najwy¿ej pomocnicz± rolê. I tak, granice etnosu pokrywaj± siê czêsto z granicami jêzykowymi. Jêzyk spaja ludzi w naród (lub inny rodzaj grupy etnicznej), gdy¿ umo¿liwia wymianê my¶li miêdzy cz³onkami tego¿ narodu. Cz³onkowie danej grupy etnicznej mog± siê wiêc ³atwo porozumieæ ze sob±, istnieje natomiast bariera komunikacyjna pomiêdzy lud¼mi nale¿±cymi do ró¿nych grup etnicznych.
A jednak mog± istnieæ wielojêzyczne grupy etniczne, jak Belgowie czy Szwajcarzy. Zwykle jest bowiem tak, ¿e Belg mówi±cy po flamandzku (niderlandzku) odczuwa ³±czno¶æ z Belgiem mówi±cym po waloñsku (francusku), nawet je¶li ka¿dy z nich zachowuje ¶wiadomo¶æ przynale¿no¶ci do mniejszych grup, odpowiednio Flamandów i Walonów. ¦wiadomo¶æ odrêbno¶ci etnicznej powszechna jest z kolei w¶ród Austriaków, którzy u¿ywaj± przecie¿ tego samego jêzyka, co Niemcy.
Przyk³ady te dowodz±, ¿e choæ jêzyk jest wa¿nym wyznacznikiem granic etnicznych, nie jest ich wyznacznikiem absolutnym. Warto jednak zwróciæ uwagê, ¿e próbuj±c ustaliæ kryteria odrêbno¶ci etnicznej nawet w przypadku Belgów i Szwajcarów operuje siê pojêciem „jêzyk”. Belg mo¿e bowiem mówiæ po francusku lub niderlandzku, ale ju¿ raczej nie po japoñsku. Szwajcar mówi po szwajcarsku (obecnie przewa¿a pogl±d, ¿e Schwyz jest jêzykiem odrêbnym od niemieckiego), w³osku, francusku lub retoromañsku, jest jednak ma³o prawdopodobne, aby za Szwajcara uznano osobê u¿ywaj±c± na co dzieñ jêzyka swahili. Nawet osoba mówi±ca po niemiecku, ale nie po szwajcarsku, tak¿e nie zmie¶ci siê w definicji Szwajcara.
Granice etnosu pokrywaj± siê czêsto z granicami kulturowymi, a wiêc z granicami stylów w kulturze materialnej, z granicami religii, obyczajów itd. Wydaje siê na przyk³ad, ¿e to kultura, w tym wypadku silnie zwi±zana z religi±, jest najwa¿niejsz± ró¿nic± miêdzy Serbami a Chorwatami. Z drugiej jednak strony znamy wiele przyk³adów, gdy wyra¼na odrêbno¶æ kulturowa ró¿nych ludzi nie przeszkadza im w tym, ¿e identyfikuj± siê oni z jedn± i t± sam± grup± etniczn±.
W koñcu granice etnosu wyznaczaj± granice historyczne, a wiêc wiedza o pochodzeniu od wspólnego przodka, ¶wiadomo¶æ wspólnej historii, wspólne poczucie prawa do zajmowania okre¶lonego terytorium itp. Wydaje siê jednak, ¿e ten aspekt jest czêsto zaledwie pochodn± ¶wiadomo¶ci przynale¿no¶ci do grupy, np. Polak mo¿e uwa¿aæ siê za potomka mitycznego Lecha tylko dlatego, ¿e czuje siê Polakiem (a nie odwrotnie, tj. nie jest tak, ¿e ma pewno¶æ, ¿e rzeczywi¶cie jest potomkiem Lecha i na tej podstawie mo¿e czuæ siê Polakiem).
Wypada tu tak¿e przypomnieæ bardzo wa¿ny fakt, ¿e ka¿dy cz³owiek ma dwoje rodziców, a nie tylko jednego, i nie zawsze oboje rodzice odczuwaj± przynale¿no¶æ do tej samej grupy etnicznej. Jak za¶ wiadomo z elementarnego kursu genetyki, cechy ludzi dziedziczone s± zarówno po matce, jak i po ojcu. Zauwa¿my tak¿e, ¿e o ile dwaj bracia maj± oboje rodziców takich samych, to jednak synowie tych dwóch braci maj± na ogó³ tylko 50% wspólnych przodków w drugim pokoleniu (maj± oni ³±cznie 4 dziadków, z czego tylko 2 wspólnych). Wnukowie tych braci maj± za¶ jedynie 25% wspólnych przodków w trzecim pokoleniu (maj± oni 8 pradziadków, w tym tylko 2 wspólnych). Dlatego w³a¶nie nie powinna wiêc nikogo dziwiæ ró¿nica wygl±du przeciêtnego Bu³gara i przeciêtnego Polaka, którzy maj± zapewne wspólnych s³owiañskich przodków, ale ich odsetek, w¶ród wszystkich ich przodków, jest prawdopodobnie niezwykle ma³y. I dlatego te¿ badania, maj±ce na celu prze¶ledziæ przesz³o¶æ S³owian w oparciu o ich cechy fizyczne czy genetyczne, musz± wzbudzaæ powa¿ne w±tpliwo¶ci natury metodologicznej.
Nazywanie grup etnicznych (czy wprost: narodów) populacjami jest przyk³adem mieszania elementarnych pojêæ, byæ mo¿e dopuszczalnego w publicystyce, ale karygodnego w nauce. Niestety, istniej± pewni teoretyzuj±cy biologowie, zdaj±cy siê nie rozumieæ pojêcia „etnos” i uto¿samiaj±cy je z nieprecyzyjnie u¿ytym okre¶leniem „populacja”. Otó¿ populacja jest grup± takich osobników danego gatunku, które krzy¿uj± siê niemal wy³±cznie z osobnikami nale¿±cymi do tej samej grupy. Grupy etniczne nie s± wiêc populacjami, bo odsetek dzieci ze zwi±zków cz³onków jednej grupy z cz³onkami innej grupy zawsze by³ i jest zbyt znacz±cy, by go ignorowaæ. Czy zatem mamy prawo u¿ywaæ pojêcia „populacja S³owian”? Czy rzeczywi¶cie jakikolwiek naród stanowi uk³ad na tyle przymkniêty, aby móc bez zastrze¿eñ przyrównywaæ go do populacji w sensie, w jakim terminu tego u¿ywa siê w biologii?
Czêsto jest tak, ¿e wzmiankowane domieszki wrêcz dominuj± w danej grupie etnicznej, dlatego w³a¶nie przeciêtny Bu³gar zawdziêcza swoj± fizjonomiê, a zapewne i genetykê, przede wszystkim swoim przodkom nies³owiañskim: miejscowym ba³kañskim (np. Trakom) i nieindoeuropejskim (turkijskim Bu³garom). Natomiast fizyczne cechy odziedziczone po przodkach s³owiañskich s± dziêki tym domieszkom g³êboko schowane lub wrêcz nieobecne. Innymi s³owy, nale¿y zastanowiæ siê, czy w ogóle istniej± granice biologiczne (genetyczne, fizyczno-antropologiczne) poszczególnych grup etnicznych, w tym S³owian.
Jak wykazano w wy¿ej wzmiankowanym artykule, dzieje ludzi w wymiarze:
mog±, ale nie musz± byæ zbie¿ne. Warto zwróciæ uwagê na to, jakie miejsce zajmuj± dane biologiczne w hierarchii czynników, które wyznaczaj± granice etnosów. W ka¿dym razie nie powinno ju¿ nikogo dziwiæ, dlaczego w niniejszym artykule fakty z dziedziny antropologii fizycznej i genetyki nie znalaz³y siê w centrum rozwa¿añ.
Z dotychczasowych rozwa¿añ wynika, ¿e badaj±c problem pochodzenia jakiejkolwiek grupy etnicznej, a wiêc tak¿e i S³owian, nie wolno zapominaæ, ¿e granice tej grupy wyznacza przede wszystkim ¶wiadomo¶æ ludzka. Powoduje to znaczne komplikacje: nie ma w³a¶ciwe metody badania, jaka by³a ¶wiadomo¶æ ludzka w przesz³o¶ci. Próbuj±c odpowiedzieæ na pytanie, sk±d siê wziêli S³owianie, musieliby¶my poznaæ pe³n± historiê tego terminu, tj. dowiedzieæ siê, jacy ludzie w danym okresie uwa¿ali siê za S³owian i jacy ludzie byli za S³owian uwa¿ani. Niestety, nawet w odniesieniu do epoki historycznej, w której istnia³y ¼ród³a pisane, nasza wiedza na ten temat jest bardzo sk±pa. W odniesieniu za¶ do okresu przed pojawieniem siê dokumentów pisanych mo¿emy pos³ugiwaæ siê w³a¶ciwe jedynie spekulacjami. Co gorsza, nie ma nawet szans na to, aby w przysz³o¶ci ktokolwiek uchyli³ tê zas³onê tajemnicy, chyba ¿e opracuje sposób podró¿owania w czasie.
Zamiast wiêc zajmowaæ siê histori± ¶wiadomo¶ci odrêbno¶ci etnicznej S³owian, o której powiedzieæ mo¿emy bardzo niewiele, skoncentrujmy siê na badaniu historii przejawów tej¿e odrêbno¶ci. Jak wspomnieli¶my wy¿ej, najwa¿niejszym spo¶ród nich jest jêzyk, nieco mniej wiarygodnym jest kultura materialna (i zupe³nie niewiarygodnym s± ró¿nice genetyczne). Innymi s³owy, zamiast próbowaæ odpowiadaæ na pytanie, sk±d siê wziêli S³owianie, które jest nieprecyzyjne i na które nie mamy szans udzieliæ odpowiedzi z braku danych, postarajmy siê skoncentrowaæ na próbach ustosunkowania siê do nastêpuj±cych kwestii:
Bêdziemy natomiast unikaæ zag³êbiania siê w genetykê czy antropometriê, z uwagi na omówione wy¿ej trzy fakty:
W okolicach znanej z produkcji sera miejscowo¶ci Cheddar (region Bristolu w Anglii) odkryto swego czasu mumiê, z której uda³o siê pobraæ DNA do analizy. I có¿ siê okaza³o? Otó¿ nauczyciel historii w miejscowym liceum, Anglik, jest prawdopodobnie bezpo¶rednim potomkiem zmumifikowanego cz³owieka! Czy fakt ten uprawnia nas do stwierdzenia, ¿e Anglicy s± autochtonami na Wyspach Brytyjskich? Wydaje siê to w±tpliwe: Anglikiem móg³ byæ jedynie jeden z wielu przodków tego cz³owieka (albo nawet ¿aden, a jêzyka angielskiego jego przodkowie nauczyli siê kilkaset lat temu, bo tym jêzykiem mówili wszyscy inni wokó³). A przecie¿ ów nauczyciel to w³a¶nie Anglików traktuje jako swój w³asny naród, a jêzyk angielski (a nie np. kornijski) jako swój jêzyk ojczysty. W jakim za¶ jêzyku mówi³ jego genetyczny przodek, Cz³owiek z Cheddar, mo¿emy tylko zgadywaæ. Na pewno jednak nie by³ to jêzyk angielski.
I rzeczywi¶cie, ze ¼róde³ historycznych wiemy, ¿e Anglicy nie zamieszkuj± okolic Cheddar odwiecznie. Poprzedzali ich jacy¶ P-Celtowie (Brytoni, Kornijczycy lub ich krewni), tych Q-Celtowie (Goidele, krewni Iryjczyków przed zepchniêciem ich przez Brytów do Irlandii), tych z kolei nieindoeuropejscy Kaledoñczycy i byæ mo¿e jeszcze szereg innych nacji. Narody siê zmienia³y, geny jednak zosta³y.
Archeolog David Miles w ksi±¿ce „The Tribes of Britain” (za: „Wiedza i ¯ycie”, 11/2005, str. 12) uwa¿a, ¿e 80% genów bia³ych Brytyjczyków pochodzi od plemion zamieszkuj±cych Wyspy Brytyjskie od czasów epoki lodowcowej, a nie od Rzymian, Anglów, Sasów czy Wikingów. Zapewne te¿ nie od Celtów i w ogóle nie od Indoeuropejczyków, którzy pojawili siê tam stosunkowo niedawno. Nawet wed³ug skrytykowanego w innym miejscu Renfrewa, szukaj±cego praojczyzny Indoeuropejczyków w Anatolii i bezpodstawnie wi±¿±cego ich ekspansjê z rozprzestrzenianiem siê rolnictwa, indoeuropejskie geny przyby³y na Wyspy d³ugo po stopieniu siê ostatnich fragmentów l±dolodu. Mimo kompletnej jêzykowej indoeuropeizacji ludno¶ci ³±cz±cej siê z wyparciem dawnych, przedindoeuropejskich jêzyków (jak zapewne piktyjski czy kaledoñski), nie dosz³o wcale do wyparcia starych genów, a wrêcz przeciwnie, geny przyby³e w czasie wielu migracji dzi¶ stanowi± zaledwie oko³o 1/5 ca³ej puli genetycznej Wyspiarzy.
Literatura (W. Mañczak, „Wie¿a Babel”, Ossolineum 1999) cytuje (za Diakonowem i Orszaninem) tak¿e inny interesuj±cy przyk³ad. Otó¿ praojczyzn± ludów turkijskich by³ region A³taju. W sensie biologicznym przodkowie Turków byli „sko¶noocy”, tzn. mieli cechy rasy (lub jak kto woli odmiany) „¿ó³tej”. Do dzi¶ cechy przodków zachowali np. Jakuci i inne ludy wschodnioturkijskie. W pewnym okresie dziejów dosz³o jednak do ekspansji Prototurków na zachód. Dotarli oni do Turkmenii, Azerbejd¿anu, no i oczywi¶cie do Anatolii. I có¿ siê okazuje? Tylko 51% dzisiejszych Kirgizów ma fa³dê mongolsk±. Im dalej od praojczyzny, tym odsetek ten jest mniejszy: cecha ta wystêpuje u 22% Kazachów, 11% Uzbeków i 6% Turkmenów. W¶ród dzisiejszych Azerów ludzi „sko¶nookich”, których biologicznymi przodkami mogli byæ Prototurcy, jest zaledwie 2 procent. W Turcji za¶ praktycznie nie ma mieszkañców z widoczn± fa³d± mongolsk±. Wygl±da na to, ¿e choæ Turcy jako naród maj± pochodzenie wschodnie, a³tajskie, to jednak w sensie biologicznym s± zdecydowanymi autochtonami, Anatolijczykami. Pozostaje pytanie, czy fakt ten ma jakiekolwiek znaczenie dla tego, co okre¶lamy jako „naród turecki”.
Choæby tylko te przyk³ady pokazuj±, ¿e oparcie pojêcia „naród” o kryteria biologiczne jest najgorszym z mo¿liwych rozwi±zañ, a korelacja danych biologicznych i jêzykowych jest znikoma. Ponadto p³ynie z nich ciekawy, acz oczywisty wniosek, ¿e nasi jêzykowi przodkowie przed rokiem 500 n.e. mogli zamieszkiwaæ na przyk³ad tereny Ukrainy, ale jest przy tym równie¿ mo¿liwe i prawdopodobne, ¿e niektórzy inni nasi przodkowie (biologiczni, lub jak kto woli, genetyczni) zamieszkiwali wówczas tereny „Odrowi¶la”, czyli dzisiejszej Polski. Fakt istnienia w jednej grupie ludzi genów ró¿nego pochodzenia nie mo¿e dziwiæ. Przecie¿ S³owianie zajmuj±cy tereny zamieszkane uprzednio przez ludno¶æ nale¿±c± do innych etnosów nie wycinali jej w pieñ, tylko siê z ni± krzy¿owali. Nawet w przypadku dokonywania krwawych najazdów zwyciêzcy wojowie zabijali zapewne swoich mêskich przeciwników, oszczêdzali jednak kobiety i czynili je matkami swoich w³asnych dzieci. Ten w³a¶nie mechanizm spowodowa³, ¿e dzi¶ Turcy niemal nie wykazuj± cech genetycznych swoich a³tajskich przodków. Stawia to w zupe³nie innym ¶wietle spór miêdzy autochtonistami, uwa¿aj±cymi tereny Polski za praojczyznê S³owian, a allochtonistami, szukaj±cymi tej¿e praojczyzny na Ukrainie.
Podsumujmy zatem. Nieprawdziwy jest pogl±d, ¿e przybysze wyrzynali w pieñ autochtonów. Nieprawdziwy jest jednak tak¿e pogl±d, lansowany ostatnio na przyk³ad przez niektórych archeologów, ¿e ludzie w ogóle siê nie przemieszczali, a jedynie zapo¿yczali jêzyk i kulturê materialn± od s±siadów. Owszem, takie jednostkowe zdarzenia mog³y zachodziæ, ale jedynie jako wyj±tki. W rzeczywisto¶ci prawie zawsze zmiana jêzyka wi±za³a siê z najazdem, przy czym niewielka grupa naje¼d¼ców pozostawia³a przy ¿yciu znacz±c± czê¶æ tubylców, i narzuca³a im swój jêzyk i przynajmniej czê¶ciowo swoj± kulturê.
Mo¿na w taki scenariusz wierzyæ b±d¼ nie. Klopot polega jednak na tym, ¿e wszystkie znane przyk³ady go potwierdzaj±. Turcy, przybywszy do Anatolii, nie wyciêli w pieñ zastanej ludno¶ci, ale po kilku wiekach ca³kowicie j± sturczyli – niewielka grupa przyby³a ze wschodu narzuci³a jêzyk i kulturê masom ludzi zamieszkuj±cych Anatoliê od tysi±cleci.
Przed setkami lat na wyspy brytyjskie przyby³y plemiona Anglów, Sasów i Jutów. Opanowali oni ziemie zamieszkane przez ludno¶æ celtyck±, i w ci±gu kilku stuleci ca³kowicie j± wynarodowili na wielkich obszarach (pozosta³y tylko góry Szkocji, Walia i przez jaki¶ czas Kornwalia, czyli tereny peryferyjne). Nie oznacza to, ¿e ca³y celtycki naród zosta³ wymordowany w pieñ. Co wiêcej, z czasem Anglowie zdobyli przewagê nad Sasami i Jutami, i to w³a¶nie z ich dialektu wywodzi siê jêzyk angielski. A przecie¿ nie oznacza to, ¿e Sasi i Jutowie zostali wymordowani. Ale te¿ nie oznacza to, ¿e przejêli dialekt Anglów dobrowolnie, pod wp³ywem wewnêtrznego impulsu. Irlandia te¿ przez wieki stopniowo pozbywa³a siê w³asnego jêzyka, nie dlatego, ¿e tamtejsi mieszkañcy tak bardzo zachwycili siê angielskim, ale g³ównie dlatego, ¿e niewielka grupa Anglików zaczê³a nimi rz±dziæ. Zatem i w tym wypadku na¶ladownictwo czy eksport jêzyka i kultury by³y jednak zwi±zane z najazdem i przejêciem w³adzy.
Liczne plemiona indiañskie porzuci³y swoje ojczyste jêzyki nie dlatego, ¿e tak bardzo spodoba³ im siê angielski, ale dlatego, ¿e ich narody zosta³y poddane w³adzy przybyszy zza oceanu. I znów – migracja by³a konieczna, ale te¿ wyciêcie autochtonów nie by³o konieczne. Wystarczy³o ich zdominowanie, w tym wypadku akurat nie tylko kulturowe, ale tak¿e liczebne.
Wielu mieszkañców Niemiec mówi dzi¶ po turecku nie dlatego, ¿e postanowili zmieniæ jêzyk ojczysty, ale dlatego, ¿e przyjechali z Turcji. Przysz³o¶æ poka¿e, jak d³ugo funkcjonowaæ bêd± obok siebie przemieszane spo³eczno¶ci, z których jedna u¿ywa na co dzieñ tylko niemieckiego, za to druga tureckiego (wewn±trz grupy) i niemieckiego (przy kontaktach z innymi). Mo¿liwe s± dwa scenariusze: albo na pewnych obszarach niemiecki wyjdzie z u¿ycia, wyparty przez turecki, przy czym na tych obszarach niemiecka mniejszo¶æ nauczy siê tureckiego, i w koñcu ich dzieci i wnuki zapomn± jêzyka ojczystego, albo te¿ to dzieci i wnuki imigrantów ulegn± presji jêzyka dominuj±cego i porzuc± jêzyk ojczysty na rzecz niemieckiego. W ka¿dym z tych scenariuszy konieczne s± migracja i dominacja.
Sama obecno¶æ Francji w pó³nocnej Afryce, a tym bardziej s±siedztwo z krajami arabskimi (przez Morze ¦ródziemne) nie wystarczy³y, aby jêzyk arabski i arabska kultura pojawi³y siê na ulicach Pary¿a. Konieczna by³a jednak migracja, stosunkowo nieliczna w porównaniu z ca³kowit± ilo¶ci± Frankofonów (ludno¶ci francuskojêzycznej). Tak¿e i w tym wypadku czas poka¿e, co stanie siê dalej, i kto kogo zdominuje.
Szczegó³owego wyja¶nienia wymaga tak¿e problem dyskutowany dalej w tre¶ci artyku³u, który czêsto podnoszony jest przez pewne osoby staraj±ce siê zdyskredytowaæ pogl±dy swoich przeciwników, które korzystaj± z twierdzeñ przyjêtych a priori, zapewne z braku sensownych argumentów. Otó¿ wed³ug God³owskiego, zwolennika hipotezy allochtonicznej, w VI wieku na Ukrainie ¿y³o 300 tys. S³owian. £owmiañski oszacowa³ natomiast liczbê S³owian w XI wieku na 7 mln 285 tys. Zdaniem zwolenników hipotezy autochtonicznej, aby nast±pi³ taki przyrost liczebno¶ci, musieliby oni „rozmna¿aæ siê jak króliki”. Z drugiej strony, Kurnatowski szacuje liczbê S³owian w ca³ej ich wschodniej i zachodniej niszy w VI wieku na 1 mln 600 tys., i warto¶æ ta ma jego zdaniem uprawdopodobniaæ hipotezê autochtoniczn±.
Musimy tu jednak zadaæ dwa k³opotliwe pytania:
Nie bêdziemy tu przedstawiaæ polemiki z przedstawionymi wyliczeniami i przyjmiemy je za prawdziwe. Skorzystamy natomiast ze znanego wzoru na procent sk³adany, aby obliczyæ przyrost naturalny S³owian na przestrzeni piêciuset lat:
A = a * rn
gdzie:
Przy za³o¿eniu, ¿e ¶rednia d³ugo¶æ pokolenia wynosi 20 lat (to znaczy, w takim wieku rodziców rodzi³y siê ich dzieci – dla okresu wczesnego ¶redniowiecza za³o¿enie to nie sprawia wra¿enia nieprawdopodobnego) otrzymujemy n = 25 pokoleñ na przestrzeni 500 lat.
Mamy zatem:
7 285 000 = 300 000 * r25
(dzielimy obie strony przez 1000 i logarytmujemy stronami)
log 7285 = log 300 + 25 * log r
25 * log r = 1,38531
log r = 0,0554
r = 1,14
co daje przyrost naturalny ok. 14% na pokolenie, czyli 0,7% lub 7‰ rocznie. Podobne obliczenia wykonane dla danych podanych przez Kurnatowskiego daj± natomiast ok. 6% na pokolenie, czyli 0,3% lub 3‰ rocznie. Warto zestawiæ te dane np. z sytuacj± w Irlandii w roku 2003, gdzie podobnie liczony przyrost naturalny wyniós³ ponad 8‰. Znacznie wy¿sze wska¼niki obserwuje siê wspó³cze¶nie np. w Indiach czy Chinach – siêgaj± tam one 15‰. Nie chodzi tu przecie¿ ani o kraje o nadmiernie wysokim poziomie ¿ycia, ani o kraje cierpi±ce na nadprodukcjê ¿ywno¶ci. Trudno te¿ pos±dzaæ ich mieszkañców o masowe na¶ladowanie obyczajów godowych d³ugouchych futrzaków.
Nie wydaje siê wiêc, aby przyrost naturalny w wysoko¶ci 7‰ rocznie by³ do tego stopnia wysoki, aby usprawiedliwiæ zabawne aluzje do królików. Mimo to niektórzy biologowie zarzucaj± humanistom ignorancjê w dziedzinie biologii populacji i dynamiki ludno¶ciowej, podkre¶laj±c ich wa¿n± rolê w badaniach etnogenetycznych. Twierdz± wrêcz, ¿e humani¶ci nie uprawiaj± rzetelnej nauki, a jedynie spekuluj±, i ¿e w przeciwieñstwie do nich jedynie nauki przyrodnicze s± w stanie cokolwiek wyja¶niæ. Co gorsza, humani¶ci wykazuj± jakoby karygodn± beztroskê w mówieniu o wa¿nych sprawach spo³ecznych, zapewne dlatego, ¿e ¶mi± podwa¿aæ tezê o historycznym prawie S³owian do pewnych ziem, opart± na fakcie, ¿e na ziemiach tych mieszkaj± oni odwiecznie. Czy dla dzisiejszego cz³owieka twierdzenie, ¿e tereny Polski zamieszkiwali 1500 lat temu Germanie, rodzi jakiekolwiek konsekwencje? A czy nasze pobo¿ne ¿yczenie, aby¶my to my ¿yli tu „od zawsze” (od czasów Adama? ab urbe condita? a mundo creato?), ma s³u¿yæ jako argument w dyskusji? Czy¿ zadaniem nauki nie jest stawianie czo³a tego w³a¶nie typu ¿yczeniom?
A je¶li nawet komu¶ przyrost 7‰ wydaje siê wci±¿ za wysoki, istniej± dalsze fakty, które pozwalaj± utrzymaæ w mocy hipotezê o ukraiñskiej ojczy¼nie S³owian. Rzecz w tym, ¿e S³owianie wch³aniali w ci±gu dziejów inne narody, jak na przyk³ad turkijskich Bu³garów. Ostatnio archeologia dostarczy³a dowodów wspó³¿ycia nap³ywaj±cych na ziemie polskie S³owian z resztkami germañskich Wandalów, którzy zostali tym sposobem zeslawizowani. Dla czasów nieco wcze¶niejszych wymieniæ tu mo¿na przypuszczalnie irañskich Sarmatów i italskich Wenetów, ca³kiem mo¿liwy jest te¿ udzia³ Scytów, a w latach oko³o 300–500 n.e. równie¿ czê¶ci Gotów i innych plemion germañskich. A zatem nawet niezbyt wysoki przyrost naturalny S³owian móg³ rzeczywi¶cie byæ wystarczaj±cy, aby doprowadziæ do znacznego zwiêkszenia ich liczebno¶ci w latach 500–1000 n.e., poniewa¿ asymilowali oni ludy, które zastawali na nowo zajmowanych terenach.
Ostatnio Z. Babik (Najstarsza warstwa nazewnicza na ziemiach polskich, Kraków 2001, s. 88) zwraca uwagê, ¿e obliczenia Kurnatowskiego by³y obarczone potê¿nym b³êdem rachunkowym, dlatego jego szacunki dla S³owiañszczyzny w roku 500 n.e. by³y zdecydowanie zani¿one. Na podstawie w³asnych szacunków, opartych na rzetelnych podstawach, przyjmuje, ¿e obszar Polski w roku 1350 n.e. zamieszkiwa³o oko³o 2,5 miliona ludzi. Zak³ada te¿ maksymaln± stopê przyrostu naturalnego na poziomie 4‰. W rezultacie otrzymuje zaludnienie Polski w roku 500 n.e. na poziomie nieca³ych 85 tysiêcy osób. Uwzglêdniaj±c fakt, ¿e ca³kowita liczebno¶æ S³owian w roku 500 n.e. szacowana na 300 tysiêcy jest zani¿ona, nie ma ¿adnych podstaw, by twierdziæ, ¿e S³owianie musieliby wykazywaæ niewiarygodnie wysokie tempo przyrostu naturalnego przy za³o¿eniu prawdziwo¶ci hipotezy allochtonicznej.
Sugerowany przez niektóre dane antropologiczne autochtoniczny charakter ludno¶ci s³owiañskiej nie stoi w sprzeczno¶ci z mo¿liwo¶ci± wschodniego rodowodu naszych jêzykowych przodków. Dane tego rodzaju nie stanowi± przecie¿ dowodu, ¿e ludno¶æ zamieszkuj±ca tereny obecnej Polski w koñcu staro¿ytno¶ci u¿ywa³a jêzyka s³owiañskiego. W ¿aden sposób nie przecz± równie¿ mo¿liwo¶ci wej¶cia owej ludno¶ci w sk³ad s³owiañskiego etnosu 25 pokoleñ pó¼niej. W jego ostatecznym uformowaniu siê do ok. roku 1000 w znacz±cym stopniu mogli bowiem wzi±æ udzia³ przeds³owiañscy autochtoni, którzy pozostawili ¶lady w naszych genach i cechach fizycznych, obok ¶ladów przyniesionych przez naje¼d¼ców znad Dniepru. Warto w tym kontek¶cie przypomnieæ, ¿e dane antropologii fizycznej dowodz± równie¿ miejscowego pochodzenia ludno¶ci zamieszkuj±cej wspó³czesn± Turcjê, mimo ¿e historia informuje nas o a³tajskim rodowodzie Turków.
Czy jednak faktycznie dane biologiczne wskazuj± jednoznacznie na autochtoniczny charakter S³owian zamieszkuj±cych „Odrowi¶le”? Jak pisz± paraj±cy siê tym zagadnieniem autorzy, pod wzglêdem cech fizycznych „zarówno ludno¶æ kultury wielbarskiej, jak i czerniachowskiej wykazuje du¿e podobieñstwo do ludno¶ci grupy mas³omêckiej z Lubelszczyzny” (W. Kozak-Zychman, zob. tutaj). Równie¿ inne badania ludno¶ci Polski sugeruj± jej genetyczne podobieñstwo do ludno¶ci Ukrainy i po³udniowej Rosji. Jednak znaleziono tak¿e ¶lady wskazuj±ce na powinowactwo z ludno¶ci± Pó³wyspu Iberyjskiego (zwi±zki tego rodzaju mog± siêgaæ a¿ do epoki eneolitu i mog± sugerowaæ genetyczn± ³±czno¶æ z przedindoeuropejsk± ludno¶ci± Europy). Wynikaj± z tego trzy wnioski, niezbyt zaskakuj±ce dla tego, kto prze¶ledzi³ uwa¿nie dotychczasowy wywód:
Pewnym genetykom molekularnym wydaje siê czasami, ¿e ich ustalenia s± bardziej wiarygodne od rezultatów osi±gniêtych w wyniku dociekañ lingwistów, historyków i archeologów (i owe rezultaty okre¶laj± wrêcz mianem spekulacji). Tymczasem z przyczyn wy¿ej wymienionych to w³a¶nie dane zebrane przez genetyków pozbawione s± jakiejkolwiek warto¶ci dla badañ nad etnogenez±. Niezale¿nie od tego, co siê s±dzi o naukach humanistycznych, genetyka nie pomo¿e w rozwi±zaniu kwestii pochodzenia np. S³owian czy Indoeuropejczyków.
Genetyka jest z pewno¶ci± pomocna w wyja¶nianiu takich zagadnieñ, jak okoliczno¶ci zasiedlenia Ameryki, i to zarówno w okresie przed Kolumbem, jak i po nim (np. w tym drugim zakresie badania genetyczne populacji wspó³czesnych Amerykanów mog± pomóc, upraszczaj±c sprawê, w ustaleniu odsetka osób proweniencji irlandzkiej czy polskiej). Te same badania nie mog± jednak obja¶niæ np. zasiêgu jêzyka angielskiego w Ameryce. Wiadomo, ¿e jest to jêzyk ojczysty ludzi nie tylko pochodzenia brytyjskiego, ale i afrykañskiego czy polskiego. Jêzykoznawcy nie interesuje, a etnologa mo¿e najwy¿ej zaciekawiæ, sk±d wziê³y siê niebrytyjskie domieszki w¶ród badanego przez niego etnosu. Podobnie jest w kwestii pochodzenia S³owian czy Indoeuropejczyków: lingwistê czy etnologa zainteresuje przede wszystkim, sk±d wywodz± siê ci, którzy przynie¶li indoeuropejski jêzyk. W genach nie jest przecie¿ zapisane, jakim jêzykiem mówili genetyczni przodkowie ludzi wspó³czesnych. I dlatego badania genetyczne w okre¶lonych przypadkach nie s± i nie mog± byæ pomocne w ustaleniu etnogenezy danego narodu. W podanym przyk³adzie badania te nie s± w stanie w ¿aden sposób wyja¶niæ, dlaczego Afroamerykanie mówi± dzi¶ po angielsku (a nie jakim¶ jêzykiem bantu). Nie dowodz± one równie¿ afrykañskiego pochodzenia jêzyka angielskiego. Podobnie stwierdzenie w¶ród Polaków np. elementów iberyjskich nie dowodzi jeszcze zachodniego pochodzenia jêzyków s³owiañskich, a stwierdzenie w populacji zachodniej Europy elementów genetycznych istniej±cych tam od 35 tysiêcy lat nie dowodzi, ¿e u¿ywane tam dzi¶ jêzyki pochodz± od jêzyków u¿ywanych tam 35 tysiêcy lat temu.
Model zak³adaj±cy, ¿e narody ¿yj± w pe³nej izolacji i ¿e zachowuj± tak jêzyk, jak i cechy genetyczne swoich przodków, jest modelem nie tylko b³êdnym, ale wrêcz naiwnym. W rzeczywisto¶ci zmiany genetyczne okre¶lonej populacji zachodz± zupe³nie innymi drogami ni¿ zmiany jej jêzyka i ¶wiadomo¶ci etnicznej. Nikt rzecz jasna nie twierdzi, ¿e genetyczna historia okre¶lonego obszaru nie jest ciekawym problemem badawczym, jest chyba jednak oczywiste, ¿e problem ten nie ma nic wspólnego z badaniem etnogenezy.
Pewni s³oweñscy pseudouczeni (o których szerzej w innym artykule) staraj± siê udowodniæ, ¿e ich naród pochodzi od staro¿ytnych Wenetów, w dodatku spokrewnionych jakoby z Etruskami. Niezale¿nie od chybionych metod, za pomoc± których usi³uj± dowie¶æ zbie¿no¶ci miêdzy wymar³ymi jêzykami Wenetów i Etrusków a dzisiejszymi dialektami s³oweñskimi, pos³uguj± siê oni niebudz±cym ¿adnych w±tpliwo¶ci argumentem z dziedziny genetyki. Chodzi mianowicie o badania, zgodnie z którymi sk³ad genetyczny ludno¶ci zamieszkuj±cej obszar wspó³czesnej S³owenii nie zmieni³ siê od jakich¶ 7 tysiêcy lat, a mo¿e nawet wiêcej. Jak to wiêc mo¿liwe, ¿e przodkowie Polaków (zgodnie z argumentacj± genetyczn±) przybyli ze wschodu, natomiast przodkowie pokrewnych im jêzykowo S³oweñców (chyba nikt tego twierdzenia nie podwa¿a) od co najmniej roku 5000 p.n.e. zamieszkuj± tereny, na których ¿yj± i dzisiaj.
Interpretacja tych faktów jest banalna. G³ówny trzon ludno¶ci S³owenii mo¿e stanowiæ ludno¶æ zasiedzia³a tam od czasów zamierzch³ych. Jednak jêzyk i „s³owiañsko¶æ” S³oweñców nie maj± z tym faktem nic wspólnego: stosunkowo niewielka grupa S³owian (co widaæ z badañ genetycznych) przyby³a na tamte tereny oko³o roku 500 n.e. (tego genetyka raczej nie jest w stanie potwierdziæ) i spowodowa³a zupe³ne wynarodowienie tubylców, tj. przyjêcie przez nich jêzyka i kultury naje¼d¼ców. ¯adna inna hipoteza nie wyt³umaczy ewidentnego pokrewieñstwa jêzykowego tego narodu z innymi narodami s³owiañskimi. Nieistotny jest procentowy stosunek owych przybyszów do ludno¶ci zastanej – wa¿ne, ¿e to w³a¶nie oni przynie¶li swój jêzyk i kulturê, które przetrwa³y do dzi¶. To w³a¶nie jednak dziêki tej nielicznej grupie S³oweñcy zyskali poczucie przynale¿no¶ci do narodów s³owiañskich.
W badaniach etnogenetycznych wa¿ne s± wiêc dzieje jêzyków, a nie poszczególnych ludzi. Badania genetyczne dowodz± podobno, ¿e migracjê ze wschodu na obszar dzisiejszej S³owenii mo¿na w ogóle zaniedbaæ. Badania jêzykoznawcze dowodz±, ¿e migracji tej zaniedbaæ nie sposób.
Jak doniós³ jeden z respondentów, w poszukiwaniu praojczyzny Indoeuropejczyków pomocne ma byæ wed³ug niektórych badaczy badanie wystêpowania mutacji M17 (Eu19) chromosomu Y. Okazuje siê mianowicie, ¿e w zachodniej czê¶ci Europy mutacja ta jest rzadka, za to wystêpuje licznie w Europie wschodniej. Ma ona mianowicie wystêpowaæ u 54% mieszkañców Ukrainy, 56% mieszkañców Polski i 60% mieszkañców Wêgier. Mutacjê tê znaleziono tak¿e u ponad 45% mieszkañców pó³nocnych Indii (a dok³adniej u Sindhów i Pantanów). Mutacjê M17 znaleziono wreszcie jakoby „u 80% Celtów” (Rosser i in., 2000).
Okazuje siê, ¿e ów respondent pomyli³ dane zawarte w cytowanej pracy, co jest zapewne skutkiem niekompatybilno¶ci oznaczeñ haplotypów i mutacji w ró¿nych ¼ród³ach. W rzeczywisto¶ci 81% badanych mieszkañców Irlandii (których nb. trudno nazywaæ Celtami, skoro wiêkszo¶æ z nich zapewne w ogóle nie zna celtyckiego jêzyka iryjskiego i u¿ywa germañskiego angielskiego) reprezentuje haplogrupê HG1, oznaczan± te¿ symbolem R1b. Jej wyznacznikiem jest mutacja M343. Wystêpuje ona g³ównie w zachodniej Europie, w¶ród mieszkañców Wysp Brytyjskich, Francji i Hiszpanii, ale tak¿e w p³n. W³oszech i Baszkirii, a poza tym w Czadzie i Kamerunie. Z mutacj± M17 wyznaczaj±c± haplogrupê R1a1 ma niewiele wspólnego.
Ju¿ choæby tylko pobie¿na analiza tych danych pokazuje, ¿e s± one pozbawione wszelkiej warto¶ci dla poszukiwañ miejsca, z którego Indoeuropejczycy rozpoczêli swoje migracje. Z jednej bowiem strony wysoka czêstotliwo¶æ mutacji M17 u niektórych ludów indyjskich i s³owiañskich mog³aby sugerowaæ ich bliskie pokrewieñstwo, któremu przecie¿ nie przecz± dane jêzykoznawcze. Jednak w takim razie ca³kowicie niewyt³umaczalny by³by wysoki odsetek tej¿e mutacji u Wêgrów, którzy nie maj± nic wspólnego ani ze S³owianami, ani z Hindusami, ani w ogóle z Indoeuropejczykami. Jeszcze bardziej tajemnicza by³aby rzekoma wysoka czêstotliwo¶æ M17 w¶ród Celtów… W rzeczywisto¶ci spory odsetek M17 (nie mniej tajemniczy) wystêpuje jedynie u mieszkañców Orkadów:
Warto w tym kontek¶cie u¶wiadomiæ sobie, ¿e mimo po³o¿enia u wybrze¿y pó³nocnej Szkocji Orkady by³y zamieszkane w przesz³o¶ci przez Piktów, a bezpo¶rednio potem przez Wikingów, a nie przez celtyckich Szkotów. Niezale¿nie od tego faktu, je¿eli rzeczywi¶cie mutacja M17 mia³aby byæ charakterystyczna dla Indoeuropejczyków, dlaczegó¿ brak jej niemal zupe³nie w indoeuropejskiej przecie¿ Europie zachodniej? I sk±d wysoka frekwencja tej mutacji w¶ród niektórych ludów turkijskich, w tym Kirgizów, podczas gdy jest ona bardzo rzadka u innych, np. Kazachów?
Jak widaæ, nie ma ¿adnej korelacji miêdzy przynale¿no¶ci± etniczn± a wystêpowaniem tej czy innej mutacji. Nie ma te¿ korelacji miêdzy wystêpowaniem ró¿nych mutacji – wystarczy porównaæ mutacje M17 i M173. Na przyk³ad du¿ej czêstotliwo¶ci „przedindoeuropejskiej” mutacji M173 w¶ród mieszkañców Orkadów, Czech i S³owacji towarzyszy du¿a czêstotliwo¶æ „indoeuropejskiej” mutacji M17, natomiast u Brytyjczyków mimo du¿ej czêstotliwo¶ci M173 praktycznie brak M17. Na Ukrainie z kolei czêsto pojawia siê M17, brak natomiast zupe³nie M173. Fakty te mog± przemawiaæ jedynie za ca³kowit± bezu¿yteczno¶ci± danych genetycznych dla badañ nad etnogenez±. Innymi s³owy, genetyka dostarcza co prawda danych pewniejszych ni¿ lingwistyka, jednak interpretacja tych danych wymaga ju¿ zupe³nego popuszczenia wodzy fantazji.
A oto jak wygl±da wed³ug Wikipedii wspó³czesny rozk³ad g³ównych haplogrup w Europie:
Równie¿ i ta mapa pokazuje brak jakichkolwiek korelacji rozmieszczenia haplotypów i etnosów. Zauwa¿my ju¿ choæby tylko to, ¿e Baskowie, wyró¿niaj±cy siê jêzykowo od wszystkich innych Europejczyków, w ogóle nie wyró¿niaj± siê genetycznie. Na mapie nie widaæ te¿ w ogóle Wêgrów, którzy jêzykowo s± pokrewni Finom, Estoñczykom i ludom nadwo³¿añskim (reprezentantom haplogrupy N). Mapa sugeruje te¿ zwi±zki miêdzy Norwegami, Szwedami, Rumunami, Wêgrami, Serbami, Bu³garami oraz Sardyñczykami (haplogrupa I), tymczasem ludy te („Protoeuropejczyków”) nie ³±czy ¿adna wspólnota ani w sensie jêzykowym, ani etnicznym (samookre¶lenia). Na mapie u¿yto co prawda okre¶lenia „Indoeuropejczycy” (dla R1a), jednak z tej (genetycznej!) grupy ca³kowicie wykluczeni zostali na przyk³ad Anglicy, Francuzi, Hiszpanie, W³osi czy Grecy, podczas gdy tak naprawdê nikt nie zaprzecza ich przynale¿no¶ci do ludów indoeuropejskich. Tajemnicze i nieprzek³adalne na stosunki jêzykowe musz± pozostaæ genetyczne zwi±zki Greków z mieszkañcami pó³nocnej Afryki (haplogrupa E). Podobnie ¿adnego odzwierciedlanie lingwistycznego nie ma genetyczna wspólnota mieszkañców Sycylii i po³udniowych W³och, Albanii, Turcji, czê¶ci Kaukazu, Iraku i Iranu (haplogrupa J).
Autor niniejszego artyku³u mówi od dziecka po polsku, tak samo jak jego rodzice. Po polsku mówi³o na pewno czworo jego dziadków, o¶mioro pradziadków i prawdopodobnie te¿ szesna¶cioro prapradziadków. Ilu jednak spo¶ród przodków sprzed 10, 20, 50 czy 100 pokoleñ u¿ywa³o jêzyka polskiego (czy raczej jêzyka, z którego polski siê rozwin±³), tego nie wiadomo. Nie ma równie¿ pewno¶ci, ¿e wszyscy ci ludzie mówili wci±¿ tym samym jêzykiem. W genach autora mog± zatem znajdowaæ siê pozosta³o¶ci po tych nies³owiañskich przodkach, nie ma to jednak wspólnego ani z pochodzeniem jêzyka polskiego, ani z etnogenez± S³owian. Mog³oby nawet okazaæ siê, ¿e na przyk³ad (analogicznie do przyk³adu z Turkami i Azerami) tylko 2% spo¶ród tych przodków to „genetyczni” Polacy (S³owianie, Ba³tos³owianie itd.), a inni to na przyk³ad przeds³owiañscy (nies³owiañscy) mieszkañcy naszych ziem. A zatem dane pozyskane z badania genomu autora mo¿na ca³kowicie zignorowaæ, co w³a¶nie ów autor czyni w dalszej czê¶ci artyku³u, zgodnie z zasad± naukowej rzetelno¶ci.
Wypada poza tym spytaæ, jakie znaczenie maj± badania genetyczne dla wyja¶nienia etnogenezy Anglików, Bu³garów, Rumunów, Turków, Hiszpanów czy Francuzów. Czy maj± one jak±kolwiek warto¶æ poznawcz±? Ciekawe jest na przyk³ad, jaki procent genów wspó³czesnych Hiszpanów wywodzi siê od puli genetycznej mieszkañców miasta Rzymu. A przecie¿ chyba oczywiste jest, ¿e tak jêzyk, jak i etnos hiszpañski jest w prostej linii potomkiem etnosu Rzymian. Choæby ju¿ tylko z analizy tego przyk³adu p³ynie oczywisty wniosek, ¿e genetyka nie ma nic wspólnego z etnogenez± i nie mo¿e w ¿aden sposób przyczyniæ siê do rozwi±zania problemów, które sprecyzowano wy¿ej. Jedynym jej zastosowaniem mog³oby byæ wskazanie narodów, które w przesz³o¶ci krzy¿owa³y siê ze S³owianami, a i tak wnioski z badañ nale¿a³oby potraktowaæ z wielk± ostro¿no¶ci±.
Ostatnim problemem, który tu wypada poruszyæ, jest próba odpowiedzi na pytanie, jak to siê sta³o, ¿e to S³owianie okazywali siê zwyciêzcami w czasie, gdy dochodzi³o do mieszania siê ich z innymi ludami – z Trakami, ze zromanizowanymi ludami Ba³kanów, z turkijskimi Bu³garami, a wcze¶niej zapewne z Awarami, Hunami, Sarmatami, Scytami czy Wenetami.
Zazwyczaj s±dzi siê, ¿e w przypadku na³o¿enia siê dwóch kultur na siebie zwyciêsko z potyczki wychodzi kultura wy¿ej rozwiniêta. Sprawd¼my wiêc, czy rzeczywi¶cie tak siê dzieje, analizuj±c szereg przyk³adów dostarczonych przez historiê.
Jak widaæ, teza o tym, ¿e wygrywa zawsze kultura wy¿sza, jest w sposób oczywisty nieprawdziwa. O tym, który z dwóch etnosów zachowa swoj± jêzykow± to¿samo¶æ, a który j± straci, decyduje zapewne ca³y, skomplikowany zespó³ czynników, a czasami byæ mo¿e i zwyk³y przypadek. Nie ma zatem ani specjalnej mo¿liwo¶ci, ani specjalnej potrzeby, by zastanawiaæ siê nad przyczynami, dlaczego w ogóle S³owianom udawa³o siê zdominowaæ ludy, które zastawali na nowo zajêtych przez siebie terenach. Problem ten bêdzie wiêc ca³kowicie pominiêty w dalszej czê¶ci artyku³u.
Uwaga: o pochodzeniu S³owian mo¿na poczytaæ w Wikipedii.
Materia³y innych autorów, opublikowane w innych miejscach Sieci: